Pracownicy toruńskiego Urzędu Celnego szukają sposobu na utrzymanie w mocy decyzji podatkowej doprowadzającej do ruiny lokalnego przedsiębiorcę. Do jego klientów wysyłają ankiety, w których pytają o wyposażenie samochodów sprzedawanych przez biznesmena.
– Nie ma refleksji nad decyzją, powodująca, że firma, która w ostatnich latach odprowadziła kilka milionów podatku akcyzowego, po prostu przestanie istnieć. Jest za to poszukiwanie sposobu, który pozwoli urzędnikom uniknąć odpowiedzialności – skarży się Daniel Uniewski, współwłaściciel firmy Inter Car SC z Torunia.
Historię, która dotyka jego firmę – największego płatnika podatku akcyzowego w tym mieście, "Rz" opisała tydzień temu. W latach 2007 – 2008 Inter Car sprowadził m.in. 44 pojazdy typu pick-up: Nissan Navara, Toyota Hilux i Mitshubishi L200. Firma nie zapłaciła od nich akcyzy, gdyż są przeznaczone do przewozu towarów. Tymczasem kontrolerzy Urzędu Celnego w Toruniu w 2010 r. zakwalifikowali je jako osobowe i w postępowaniu nałożyli na firmę nakaz zapłaty ponad 700 tys. zł akcyzy.
Celnicy zajęli konta firmy, mimo że przedsiębiorcy uzyskali opinię Ośrodka Klasyfikacji i Nomenklatur GUS z Łodzi, według której ich auta powinny być klasyfikowane jako ciężarowe. Co więcej, opinię przekazał im Jarosław Czerwiński, dyrektor Izby Celnej w Toruniu. Obecnie firma jest bliska upadłości. Przedsiębiorcy od decyzji UC odwołali się do izby celnej.
Izba uchyla, ale...
Ta pod koniec lutego uchyliła decyzję UC, ale nie wydała polecenia zwolnienia kont. W uzasadnieniu wskazano m.in, że urzędnicy zebrali niekompletny materiał dowodowy "Urząd nie wykazał, jakie jest przeznaczenie badanego pojazdu (...) Czy jest samochodem przeznaczonym zasadniczo do przewozu osób, czy też samochodem przeznaczonym do przewozu towarów" – napisano w decyzji.