Deszcz, wiatr, wysoka fala. Marynarze są zgodni: uczestników ćwiczeń „Joint Warrior 2013" pogoda zdecydowanie nie rozpieszczała. – Warunki mieliśmy na tyle kiepskie, że manewry trzeba było zakończyć nieco wcześniej. Na szczęście udało nam się zrealizować praktycznie wszystkie zaplanowane zadania – podkreśla kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik zespołu obrony przeciwminowej NATO, którym od stycznia dowodzi polski okręt ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki".
Na czas manewrów zespół powiększył się z pięciu do dziewięciu okrętów. Pod komendą „Czernickiego" działały jednostki z Belgii, Niemiec, Norwegii, Holandii oraz polski niszczyciel min ORP „Czajka". Udział w „Joint Warrior" stanowił dla nich jedno z najpoważniejszych tegorocznych wyzwań.
Ćwiczenia przeprowadzone zostały na wodach Wielkiej Brytanii. – Wzięło w nich udział 12 tysięcy żołnierzy, 30 okrętów oraz 70 samolotów i śmigłowców z dziesięciu państw NATO – wylicza kpt. mar. Piotr Wojtas z polskiej Marynarki Wojennej. – Były to największe w tym roku morskie manewry, które Sojusz Północnoatlantycki organizował w Europie – dodaje.
Według scenariusza świat znalazł się na krawędzi wojny. Wszystko zaczęło się od konfliktu, który wybuchł między dwoma państwami rywalizującymi o tereny bogate w złoża surowców naturalnych. Chcąc zapobiec najgorszemu, ONZ podejmuje specjalną rezolucję. Na jej podstawie w rejon sporu zostają wysłane siły międzynarodowe – w tym okręty „tarczy przeciwminowej".
– Nasze zadanie polegało przede wszystkim na oczyszczeniu z min podejść do portów oraz akwenów kluczowych dla transportu morskiego – wyjaśnia kmdr ppor. Cichy. Ćwiczenia przyniosły efekty. – Okręty zespołu natrafiły na cztery miny ćwiczebne. Zostały one rozmieszczone w czasie ubiegłorocznych manewrów – tłumaczy kmdr ppor. Cichy. – Trzy z nich zostały wydobyte i przetransportowane do pobliskich portów. Jedną musieliśmy zostawić na miejscu. Znajdowała się zbyt głęboko – dodaje.