Kilka dni temu polubownie zakończył się spór o tę unikalną w skali światowej broń, pomiędzy amerykańskim kolekcjonerem o polskich korzeniach oraz naszą ambasadą. Sprawa zakończyła się, gdy ten pierwszy otrzymał 25 tys. dolarów. Jak twierdzi resort spraw zagranicznych, to „zwrot kosztów nabycia i konserwacji" tej broni.
Karabin jest już w drodze do Polski. Formalnie znajdzie się on na wyposażeniu Muzeum Historii Polski. Placówka ta nie ma jednak własnej galerii, dlatego karabin będzie można oglądać w Muzeum Powstania Warszawskiego. Jak informuje nas MSZ, zostanie przekazany do tej placówki w styczniu.
– Na razie nie wiemy, gdzie będzie eksponowany – mówi Anna Kotonowicz z Muzeum Powstania Warszawskiego.
Nabytek ma olbrzymią wartość historyczną (ma numer 1019). Jest w doskonałym stanie. Historycy wojskowości przypuszczają, że na świecie jest zaledwie kilka egzemplarzy tego karabinu. Jeden z nich – w innej wersji – znajduje się w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Przed wojną zostało wyprodukowanych zaledwie ok. 55 sztuk karabinu wz. 38 M. Nie zdołały one wejść do uzbrojenia polskiej armii, były tylko testowane. Twórcą karabinka był inżynier Józef Maroszek.
MSZ – to nie był łup wojenny
Niecodzienny był spór o tę broń. W listopadzie opisał ją na stronie internetowej „Washington Post". W lutym amerykański kolekcjoner wystawił broń na aukcji internetowej. Jak twierdził, nabył ją od innego kolekcjonera w 1993 r.