Jacek Kapica przyszedł do Warszawy ze Szczecina, gdzie był dyrektorem Izby Celnej i w 2008 r. objął prominentne stanowisko szefa Służby Celnej. Ale głośno zrobiło się o nim dopiero po wybuchu afery hazardowej. Ujawniła ją w 2009 r. „Rz". Czołowi politycy PO, m.in. Zbigniew Chlebowski spotykali się z biznesmenami branży hazardowej, lobbującymi zablokowanie niekorzystnych dla tej branży zapisów.
Część mediów kreowała Jacka Kapicę na pozytywnego bohatera wydarzeń. – Trzeba powiedzieć że Kapica stawiał opór interesom lobbystów. Nawet z tego powodu dostał ochronę BOR – mówi „Rz" wpływowy polityk PO. To Jacek Kapica przekazał rządowi nowy projekt, w którym znalazły się niekorzystne dla branży hazardowej zapisy. Informował też premiera o zainteresowaniu Chlebowskiego sprawą dopłat.
Jednak w grudniu 2009 r. wyszły na jaw informacje, które zaburzyły jasny wizerunek ministra. Wskazywały na to, że jego rola w sprawie nie była jednoznaczna.
„Polska The Times" ujawniła, że Kapica miał wspierać dążenia Totalizatora Sportowego do zmniejszenia opodatkowania wideoloterii z 45 do 20 proc. i zniesienia ograniczeń w ustawianiu terminali do wideoloterii i dodatkowego opodatkowania automatów o niskich wygranych (tzw. jednorękich bandytów).
Kapica od początku był ostro krytykowany przez samych celników. Związek Zawodowy Celnicy PL zarzucał mu, że tolerował proceder sprowadzania do kraju spirytusu bez akcyzy, który wjeżdżał jako płyn do spryskiwaczy. Związkowcy alarmowali o tym Kapicę i zawiadomili prokuraturę. NIK potwierdziła, że państwo traci pieniądze, a rzeszowska prokuratura przyznała, że afera była, ale nie mogąc wskazać odpowiedzialnych za nią urzędników, umorzyła śledztwo.