W piątek żołnierzy z 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego, którzy pełnili misję w Afganistanie, oficjalnie powitali w kraju szef Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak i szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Franciszek Gągor.
Wojskowi z tej jednostki służyli wcześniej w Kosowie i Iraku. Wracali jako bohaterowie. Teraz siedmiu ich kolegów jest w areszcie. Zarzuca się im ostrzał afgańskiej wioski i zabicie cywilów. – Mamy opinię morderców. Tracę wiarę w wojsko i chęć, by mu służyć – mówi jeden z weteranów.
Mariusz Kałużny, który był w Afganistanie w bazie Szaran, przyznaje szczerze, że sprawa zatrzymania jego kolegów nie pozostanie bez wpływu na innych. – Szkolono nas, by działać na rozkaz – mówi. – To była kwestia zaufania między żołnierzami a dowództwem. Teraz, po tym, co się stało, będę miał wewnętrzne opory, czy wykonywać rozkazy, ale z wojska i misji nie zrezygnuję. Cóż, będzie we mnie strach.
Uroczyste powitanie żołnierzy z Afganistanu zbiegło się ze świętem bielskiego batalionu. Ale nie było ono – jak dotychczas – huczne i radosne. Dowódcy Wojska Polskiego podziękowali podwładnym za odwagę na misji i zapewnili o „wojskowej solidarności”.
– Jako uczestnicy misji ekstremalnie trudnej i niebezpiecznej macie prawo oczekiwać po powrocie do kraju szacunku nie tylko ze strony kolegów i przełożonych – mówił gen. Gągor w publicznym wystąpieniu, którego żołnierze słuchali wraz z rodzinami. Skrytykował sposób zatrzymania żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową. – Z szacunkiem nie miało to wiele wspólnego – przyznał.