– Nasze szefostwo powiedziało, że trzeba ograniczyć zużycie prądu i nie włączać czajnika, gdy wodę chce zagotować jedna osoba – opowiada „Rz” policjant z wydziału kryminalnego komendy na Mazurach. – Mamy robić tak, że jak chce się zaparzyć kawę, to trzeba skrzyknąć więcej ludzi, by za jednym zamachem zalać kilka szklanek.
Funkcjonariusz z komendy powiatowej na północy kraju podaje inny przykład: – Była u nas wewnętrzna „inspekcja” i sprawdziła, ile urządzeń jest włączonych do sieci. Wymyślili, że jeśli w dwóch połączonych pokojach są dwa radia, to grać ma tylko jedno, bo i tak wszyscy słyszą.
Szukanie oszczędności to efekt tego, że budżet policji obcięto o 802 mln zł, czyli o ok. 10 proc. w stosunku do zapowiedzi. Policjanci muszą więc zaciskać pasa i rezygnować z wydatków, które nie są niezbędne. Tak zaleciła im Komenda Główna.
– Komendanci mają mniejsze środki i prześcigają się w pomysłach na oszczędzanie. Niektóre rzeczywiście są nieprzemyślane i niepoważne – potwierdza Antoni Duda, przewodniczący NSZZ Policjantów.
Oficjalnie nikt do kontrowersyjnych rozwiązań się nie przyznaje. Nie ma też zaleceń na piśmie, bo zapewne osoby odpowiedzialne za wydatki zdają sobie sprawę, że niektóre są śmieszne, a korzyści – znikome.