Reklama

Skąd się biorą wojskowe kryptonimy

Nie jesteśmy tak finezyjni jak reszta NATO w nazywaniu operacji i ćwiczeń – wzdychają żołnierze

Publikacja: 26.03.2011 01:58

Największe ćwiczenia polskiej armii mają kryptonim „Anakonda” (na zdjęciu w 2008 r.). Ale zwykli żoł

Największe ćwiczenia polskiej armii mają kryptonim „Anakonda” (na zdjęciu w 2008 r.). Ale zwykli żołnierze nadali im swoją nazwę: „Padalec”

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

W polskiej armii nad wymyślaniem kryptonimów dla ćwiczeń czy operacji głowią się oficerowie z zarządu szkolenia w Sztabie Generalnym.

I zamiast tak poetyckich nazw, jak „Świt odysei" (w Libii) czy „Tocząca się burza" (w Wietnamie w latach 60.), zwykle pojawiają się: „Las", „Jesień", „Borsuk".

– Koledzy z NATO mają chyba więcej finezji w tym zakresie – przyznaje z uśmiechem gen. Henryk Tacik, były szef Dowództwa Operacyjnego. Ale od razu próbuje usprawiedliwiać polskich oficerów: – Nasze kryptonimy za to dobrze pasują do scenariusza ćwiczeń czy operacji. A przy tym wydaje się, że amerykańscy żołnierze też nie są tacy oczytani w literaturze klasycznej, bo okazało się, że „Świt odysei" wylosował automatyczny system wybierania kryptonimów.

Jak wyjaśnia rzecznik Sztabu Generalnego płk Andrzej Wiatrowski, najczęściej jest to jedno słowo, pisane drukowanymi literami. – Bo kryptonim musi być łatwo identyfikowalny – zaznacza.

Tyle teoria. A praktyka? Gdy politycy zdecydowali o udziale polskich żołnierzy w misji w Iraku, wojskowi musieli przygotować tzw. ćwiczenia zgrywające przed wyjazdem. A jeśli były ćwiczenia, to trzeba im było nadać kryptonim.

Reklama
Reklama

– Na początku nie chcieliśmy być gorsi od reszty NATO, dlatego do czasu ćwiczeń przygotowujących trzecią  zmianę każdy kryptonim był inny, np. „Szare niebo" – opowiada jeden z oficerów. – Ale potem wojsko doszło do wniosku, że z wymyślaniem nowego kryptonimu przed każdym wyjazdem, czyli co pół roku, jest za dużo zachodu. Dlatego stanęło na kryptonimie „Eufrat".

I konsekwentnie do końca irackiej misji, do 2008 r., ćwiczenia nazywane były „Eufrat". Dodawano tylko cyfrę, która oznaczała, która zmiana przygotowuje się do wyjazdu.

Przy misji w Afganistanie wojskowi już nie kombinowali. Ćwiczenia zgrywające nazywają się  „Bagram" (tak jak miasto w Afganistanie).

Tu „Impreza 500" do „Impreza 300". Organizujemy festiwal piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu

Z kolei największe ćwiczenia polskiej armii to „Anakonda". Skąd taka egzotyczna nazwa? – Prawdę mówiąc, nie pamiętam – przyznaje gen. Tacik i odsyła do gen. Krzysztofa Załęskiego, byłego szefa planowania w Dowództwie Operacyjnym (organizator ćwiczeń). – Kryptonim trafił do nas ze Sztabu Generalnego, ale kto konkretnie nam tego gada podrzucił? Naprawdę nie wiem – zaznacza gen. Załęski. Czy wie, że zwykli żołnierze nadali tym ćwiczeniom własny kryptonim – „Padalec"? – Bardzo złośliwy, ale zabawny – uśmiecha się gen. Załęski.

Płk Wiatrowski wyjaśnia, że kryptonimy zależą od tego, na jakim szczeblu dowódczym są organizowane.

Reklama
Reklama

I tak nazwy pór roku to ćwiczenia Sztabu Generalnego („Jesień", „Wiosna"). Wojska Lądowe nazwy biorą od dzikich zwierząt („Borsuk"), Siły Powietrzne od drapieżnych ptaków („Orzeł"), Marynarka Wojenna – od nazw wiatrów („Zefir").

Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, przypomina sobie, że podobne kryptonimy funkcjonowały w PRL. – Wtedy wojsko podzielone było na okręgi. Śląskie ćwiczenia to były nazwy planet, np. „Merkury", pomorskie – od nazw kamieni, np. „Opal", warszawskie – drzew, np. „Klon" czy „Buk" – wymienia.

Opowiada również, że w tamtych czasach nawet każda jednostka wojskowa miała swój kryptonim.

– Ich pełne nazwy były tajne. Używało się tylko skrótu JW z numerem lub właśnie kryptonimu. Służyłem wtedy w Kołobrzegu, nasza jednostka miała kryptonim „Impreza" – wspomina gen. Skrzypczak, który jako dowódca przedstawiał się »Impreza 500«, a szef sztabu w jego jednostce – »Impreza 300«. – Dzwonię do niego i mówię: „Tu „Impreza 500" do „Impreza 300". Organizujemy festiwal piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu". Omal obaj nie umarliśmy wtedy ze śmiechu.

Z kolei inny były żołnierz opowiada, że w tamtych czasach służył w jednostce w Gubinie: – Przyznano nam kryptonim „Laterna". Może sobie pani wyobrazić, jak był przekręcany.

Gen. Sławomir Petelicki, twórca i pierwszy dowódca GROM, ujawnia, że pierwsze wspólne ćwiczenia tej jednostki z amerykańską 10. Grupą Sił Specjalnych i 1. Pułkiem Specjalnym Komandosów z Lublińca, które odbyły się w 1995 r., nosiły kryptonim „Sztylet".

Reklama
Reklama

– Bardzo piękną nazwę „Trójkąt Bermudzki" nadali Brytyjczycy z SAS ćwiczeniom dla GROM i Delty w 1998 r. – opowiada gen. Petelicki.

We wrześniu ubiegłego roku odbyły się w Polsce duże międzynarodowe ćwiczenia komandosów. Jak na polskie realia kryptonim nie był szablonowy – „Jackal Stone", czyli „Kamień Szakala".

Ale może dlatego, że organizatorem było amerykańskie Dowództwo Operacji Specjalnych w Europie.

Jednak przez pewną zachowawczość w nazewnictwie  polscy wojskowi uniknęli medialnej krytyki, jaka przytrafiła się Amerykanom.

Tak było w przypadku jednej z ofensyw w wojnie koreańskiej w latach 50. XX w., którą nazwano operacja „Zabójca" (Operation Killer). Amerykańskim wojskowym zabrakło też wyczucia, kiedy w 1966 r. w czasie wojny wietnamskiej swą wielką ofensywę nazwali operacja „Tłuczek" (Operation Masher). Wkrótce na skutek fali krytyki zmienili tę nazwę na neutralne „Białe skrzydło" (White Wing).

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Służby
Dlaczego w Lubartowie ogłoszono alarm powietrzny? Wojewoda czeka na wyjaśnienia
Służby
Odmowa prezydenta Karola Nawrockiego. Nie przyznał orderów i odznaczeń w służbach specjalnych
Służby
Sondaż: Niejednoznaczna ocena działań państwa po dywersji na torach
Służby
Kolejna wizyta funkcjonariuszy CBA w siedzibie fundacji Tadeusza Rydzyka
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama