Bieszczady. Dziesięciu wybrańców, którzy mogą starać się o przyjęcie do tworzonej na wzór amerykańskich rangersów formacji AGAT, zjawia się na leśnym parkingu w okolicach Cisnej. W nogach kilkadziesiąt przemaszerowanych kilometrów. Czas o godzinę lepszy od tego, który założył prowadzący selekcję płk Sławomir Berdychowski, ps. Czarny. W "nagrodę" dowódca AGAT zarządza bieg przez następne kilometry.
– Jeśli żołnierze odcinek na selekcji pokonują szybciej, to trzeba podnieść poprzeczkę, ale nie tak, by padli ze zmęczenia. Chodzi o to, by sprawdzić ich granice wytrzymałości – wyjaśnia "Rz" Czarny. – Jeśli sobie poradzą, będą dowódcami grup szturmowych i instruktorami. Wtedy pomogą mi selekcjonować resztę.
Potrzebuję wilków, a nie owiec
Byłam jedyną dziennikarką, która mogła uczestniczyć w selekcji prowadzonej przez płk. Berdychowskiego.
To były oficer jednostki specjalnej GROM. Własny sprawdzian pod okiem instruktorów z amerykańskich sił specjalnych w 1991 r. także zaliczył w Bieszczadach. W GROM był m.in. kierownikiem selekcji i dowódcą zespołu bojowego. Od razu pytam więc, czy selekcja do jednostki AGAT będzie podobna do tych, jakie obowiązują w GROM?