W poniedziałek przekształcono strukturę korpusu z dowództwa niskiej gotowości bojowej w dowództwo gotowości wysokiej. Co to oznacza? – Dotąd korpus miał formalnie do 180 dni na osiągnięcie zdolności do działania, teraz ten czas skraca się maksymalnie do 90 dni – tłumaczy nam mjr Zbigniew Garbacz ze szczecińskiej jednostki.
Jak wyjaśnia, korpus może być użyty w znacznie krótszym czasie – w jakim, to zależy od zadania, które postawi przed nim dowództwo NATO. Gdyby np. sojusz postanowił rzucić do akcji oddziały tzw. szpicy (Połączonych Sił Zadaniowych Bardzo Wysokiej Gotowości), a dowództwo przydzielić oficerom ze Szczecina, to pierwsze jednostki znalazłyby się w polu nawet w ciągu dwóch dni. Bo na miejscu będzie dyżurował batalion dyżurny z 650 żołnierzami (niewchodzący w skład korpusu, który jest jednostką dowodzenia i składa się ze sztabowców).
Zdaniem gen. Bogusława Packa, doradcy ministra obrony, zmiana struktury korpusu to znak, że sojusz liczy się z możliwością działania w naszej części Europy. – To ważna decyzja – mówi nam generał.
Podniesienie gotowości bojowej wynika z porozumienia ministrów obrony Danii, Niemiec i Polski podpisanego podczas szczytu NATO w 2014 r. Decyzja ta oznacza także, że personel korpusu zwiększy się do ok. 400 stanowisk wojskowych, co oznacza jego podwojenie. Dla żołnierzy powstanie nowoczesny budynek koszarowy, w planach jest też centrum komputerowe wyposażone w sprzęt najnowszej generacji.
Jednocześnie kolejne z 20 krajów tworzących korpus, m.in. Holandia, Grecja, Francja, Wielka Brytania i Turcja, delegują do niego swoich oficerów.