Prokuratura Okręgowa w Szczecinie nie znalazła informatorów Radia Zet, które jesienią ubiegłego roku ujawniło, że w jej śledztwie są dowody na nielegalne podsłuchiwanie i inwigilację kilkudziesięciu osób: polityków, dziennikarzy, prawników. W 2014 r. byli oni podsłuchiwani na tzw. enki, czyli formalnie na nieznane numery telefonów.
Informacje dziennikarzy nie spodobały się prokuraturze ze Szczecina, która wszczęła śledztwo w sprawie publicznego rozpowszechniania wiadomości z postępowania przygotowawczego bez zezwolenia, a więc przeciwko dziennikarzom. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", właśnie je umorzono z powodu „niewykrycia sprawcy".
„Podpięty" pod gang
Kulisy operacji będącej dowodem na to, że po głośnej aferze taśmowej z 2014 r. nielegalnie podsłuchiwano nie tylko dziennikarzy, jako pierwsza opisała „Rzeczpospolita". Informowaliśmy, że do śledztwa dotyczącego zorganizowanej grupy przestępczej z Gorzowa „podpięto" telefon Jacka Dobrzyńskiego, który w tamtym czasie był rzecznikiem CBA. Wykrył to prokurator z Warszawy prowadzący śledztwo w sprawie inwigilacji szefów służb. Tę sprawę umorzył, jednak odkrył, że wysokiej rangi policjant z komendy wojewódzkiej w Gorzowie Wielkopolskim jesienią 2014 r. nakazał funkcjonariuszowi z wydziału wywiadu kryminalnego wystąpić o billingi Dobrzyńskiego – ówczesnego rzecznika szefa CBA Pawła Wojtunika.
Policjant z Komendy Wojewódzkiej w Gorzowie wystąpił o billingi z telefonu komórkowego Dobrzyńskiego 12 grudnia 2014 r. Nie powinien tego robić, bo nie było mu to potrzebne do spraw, którymi się służbowo zajmował. Funkcjonariusza interesował tylko jeden dzień – 10 października 2014 r.
Przeczytaj też: Skandal w GITD. Fikcja z automatycznymi pomiarami prędkości