Już na początku przyszłego roku do Polski przyjadą amerykańscy żołnierze, którzy będą stanowili trzon tzw. grupy batalionowej.
Z informacji, które „Rzeczpospolita" uzyskała w MON, wynika, że udział w tworzeniu tych sił zadeklarowały, oprócz Amerykanów, Wielka Brytania i Rumunia. „Rozważa to także kilka innych państw" – informuje nas resort obrony.
Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej ujawnił, że pierwsze jednostki NATO pod dowództwem USA trafią do Polski w styczniu 2017 roku. Na początek będą to żołnierze z 2. Pułku Kawalerii stacjonującego w Viseck w Bawarii. Jednostka ta wyposażona jest w transportery opancerzone Stryker. Żołnierze tej formacji kilka razy uczestniczyli w ćwiczeniach w Polsce, wzięli też udział w niezwykle widowiskowym tzw. rajdzie dragonów. Kilka razy w konwojach przejechali przez Polskę i kraje bałtyckie, niemal do granicy estońsko-rosyjskiej. Ostatni taki przejazd, gdy pokonali niemal 2 tys. km, miał miejsce w czerwcu podczas ćwiczeń „Anakonda 16".
Z informacji MON wynika, że w Polsce ma stacjonować dowództwo dywizji, któremu będą podlegać bataliony wzmacniające flankę sojuszu. Sprawa dokładnej lokalizacji dowództwa nie została jeszcze rozstrzygnięta. Jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", prowadzone są też rozmowy m.in. z Niemcami na temat umieszczenia w Polsce szefostwa rozpoznania, nadzoru i wywiadu flanki NATO.
Przedstawiciele amerykańskiej administracji wybierają teraz lokalizację dla siedziby swojego batalionu. Ze wstępnych informacji MON wynika, że może się znajdować w Orzyszu – nieco na południowy zachód od tzw. przesmyku suwalskiego. W przypadku wojny tamtędy prawdopodobnie próbowałyby się przebijać z Białorusi do obwodu kaliningradzkiego wojska rosyjskie. Na strategiczne znaczenie obrony tego miejsca wskazał kilka miesięcy temu gen. Ben Hodges, głównodowodzący siłami amerykańskimi w Europie.