Policjanci pełniący służbę w patrolu pieszym, gdy zobaczyli mężczyznę załatwiającego potrzebę fizjologiczną koło dworca PKS, podjęli natychmiastową interwencję. W celu potwierdzenia danych pechowca udali się z nim do nocnej poczekalni, gdzie poprosili go o jakikolwiek dokument z danymi personalnymi. W trakcie przeglądania portfela policjanci zauważyli
w nim świadectwo zwolnienia z zakładu karnego na nazwisko K.K. Po wprowadzeniu tych danych do systemu ustalili, że osoba jest poszukiwana listem gończym. Legitymowany jednak wyjaśnił szybko, że nazywa się D. K., a świadectwo zwolnienia z zakładu karnego należy do jego brata.
Funkcjonariusze przeszukali skrzętnie bagaż mężczyzny, w którym jak później się okazało, znajdowały się również rzeczy jego znajomej. Policjanci, chcąc wyjaśnić zaistniałą sytuację skontaktowali się z nią telefonicznie. Kobieta po przyjściu do poczekalni oświadczyła, że jej znajomy ma na imię K. Wtedy mężczyzna rzucił się do ucieczki. Bezskutecznie. Został zatrzymany po kilkudziesięciu metrach. Niedługo później potwierdzono, że zatrzymany jest osobą poszukiwaną listem gończym, którego należy doprowadzić do zakładu karnego.
Komendantowi Rejonowemu Policji nie spodobała się procedura zatrzymania delikwenta, więc postanowił wszcząć procedurę dyscyplinarną przeciwko dowódcy patrolu - starszemu aspirantowi, asystentowi Wydziału Komendy Rejonowej Policji.
Postawił obwinionemu zarzuty o to, że pełniąc służbę patrolową jako wyznaczony podczas odprawy do służby dowódca patrolu, w sposób nieprawidłowy zrealizował doprowadzenie K. K. z terenu dworca PKS do komendy. Mając wiedzę, że ten jest poszukiwany listem gończym, policjant nie wydał polecenia zastosowania środka przymusu bezpośredniego w postaci kajdanek, co skutkowało ucieczką zatrzymanego. Zdaniem Komendanta dowódca naruszył tym dyscyplinę służbową określoną w ustawie o Policji oraz zarządzeniu Komendanta Głównego Policji w sprawie metod i form wykonywania przez policjantów konwojów i doprowadzeń, zatem należało ukarać go naganą. Stan faktyczny potwierdzały zeznania świadków, jak i odsłuch korespondencji radiowej prowadzonej przez funkcjonariuszy komendy i dyżurnym.