Komuś może się wydawać, że tego rodzaju żądania są uzasadnione. Sami mundurowi przekonują, że nie pracują, lecz pełnią służbę, właściwie 24 godziny na dobę. W związku z tym powinni być traktowani szczególnie. Tyle tylko, że tak się już dzieje. Są traktowani szczególnie. Słynne są emerytury dla 30-latków i 40-latków (obecnie z MSW i MON takie świadczenia pobiera ponad 5 tys. osób, które nie ukończyły nawet 40 lat!). Ale niewiele osób wie o innych przywilejach. Choćby sprawa dorabiania do świadczeń. Kiedy zwykły pracownik na emeryturze chce do niej dorobić, musi się liczyć z tym, że gdy przekroczy określony próg pensji, ZUS wstrzyma mu wypłatę. Jak jest u mundurowych? Mogą dorabiać nawet 20 tys. złotych miesięcznie, a ich emerytura może zmaleć tylko o 25 proc. Czy wiedzą państwo, kto przyznaje mundurowym renty? Ich własne komisje. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że krzywdy swoim nie robią. A czy powszechnie wiadomo, że uzyskanie przez mundurowego renty na dłuższy okres daje mu prawo do emerytury?
Niezwykle oburzający jest też postulat przywrócenia pełnopłatnych zwolnień. Przypomnijmy, w połowie października pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", że aż 30 proc. mniej funkcjonariuszy bierze L-4, dzięki wprowadzonej w tym roku reformie obniżającej ich uposażenie za czas choroby. Przedtem słynne były przykłady „chorych" funkcjonariuszy wypoczywających w Egipcie. Na koszt pozostałych.
Reprezentujący przedsiębiorców Cezary Kaźmierczak w liście otwartym do rządu, w reakcji na opublikowany w naszej gazecie tekst o pościgu za firmami zatrudniającymi pracowników na podstawie umów o dzieło, użył słynnego już dziś sformułowania: „jesteście gorsi niż mafia". Podobna refleksja przychodzi do głowy, gdy analizuje się postulaty mundurowych związkowców. Otrzymują na koszt wspólnoty tak dużo, a i tak chcą coraz więcej. Mafia działa mniej drastycznie. Zdziera haracz, ale nie do tego stopnia, by zabić „ochranianego".