Nie będzie pierwszego trofeum reprezentacji pod wodzą Nikoli Grbicia. Nadzieje przed wyjazdem do Bolonii były spore, bo Polacy w fazie grupowej radzili sobie naprawdę dobrze. Zajęli drugie miejsce w tabeli i w ćwierćfinale w Bolonii zmierzyli się z Iranem, rywalem teoretycznie łatwiejszym od np. Brazylii czy Francji, ale i tak biało-czerwoni mieli z nimi problemy.
To, czego nie potrafili wykorzystać Irańczycy, bezwzględnie obnażyli Amerykanie, którzy słyną z tego, że do najważniejszych imprez potrafią się znakomicie przygotować. Polaków też mieli rozpracowanych znakomicie. Od początku serwisem uderzali w Kamila Semeniuka, zwłaszcza jeśli przyjmujący stał na lewym skrzydle i potem miał problemy z pozbieraniem się do ataku. Nic dziwnego, że zawodnik Sir Safety Perugia miał problemy ze zdobywaniem punktów. Jedna strzelba polskiej kadry została wyłączona, więc trzeba było zneutralizować drugą. Bartosz Kurek tylko w drugim secie radził sobie z blokiem rywali, który znakomicie przesuwał się, kiedy kapitan kadry zbierał się do wyskoku.
Do tego wszystkiego Polacy dołożyli jeszcze problemy z przyjęciem atomowej zagrywki Amerykanów, a z tego brały się problemy z atakiem - biało-czerwoni bardzo słabo radzili sobie wtedy, gdy trzeba było uderzać z sytuacyjnej piłki. Po drugiej stronie siatki gracze reprezentacji USA szaleli w obronie, podbijali ataki Polaków i wyprowadzali kontry. Kiedy trzeba było, to atakował nawet rozgrywający Micah Christenson. Polacy nie potrafili się zrewanżować tym samym. Ich zagrywki często trafiały w siatkę. Nawet, jeśli dobrze ustawili się w obronie, to atomowe uderzenia rywali przełamywały ich ręce.
Mimo wszystko w pierwszych dwóch partiach można było jeszcze mieć nadzieje na zwycięstwo, bo obie strony długo grały punkt za punkt i dopiero w końcówkach Amerykanie włączali wyższy bieg. O trzecim secie podopieczni Nikoli Grbicia powinni jak najszybciej zapomnieć. Torey Defalco, Aaron Russell czy Kyle Ensing rozbijali zagrywkami naszych przyjmujących. Selekcjoner zmieniał kolejnych graczy, zeszli obaj przyjmujący, ale Bartosz Bednorz i Tomasz Fornal nie poderwali kolegów (tego drugiego Amerykanie też mieli świetnie rozpracowanego i celowali w niego zagrywką). Grbić brał przerwy na żądanie, prosił by jego zawodnicy wyczyścili głowy i myśleli tylko o każdym, kolejnym punkcie, ale to nie pomogło.
Przegrali tę partię do 13 i pożegnali się z marzeniami o finale.