Przedstawiciele wszystkich szczebli samorządów przekonywali na wczorajszej konferencji, że kolejne przepisy ograniczające ich zadłużenia są  niepotrzebne i niebezpieczne.

– Niebezpieczne, bo to inwestycje samorządów są napędem rozwojowym kraju, a przez nowe regulacje zostaną one znacznie ograniczone – przekonywał Ryszard Grobelny, prezydent Poznania i przewodniczący Związku Miast Polskich.

Chodzi o propozycje ministra finansów redukcji deficytu samorządów do docelowo 1 proc. wobec dochodów poszczególnych jednostek. Dziś deficyty te  rosną, bo władze lokalne zaciągają kredyty na inwestycje. – Zachęcano nas do wykorzystywania funduszy UE, jeśli resort wprowadzi swoje propozycje  w życie, będziemy musieli przerwać te projekty – podkreślał Andrzej Płonka, wiceprezes Związku Powiatów Polskich. Nowe ograniczenia są najbardziej groźne właśnie dla powiatów i gmin wiejskich, mogą wpłynąć negatywnie nawet na ich podstawową działalność.

Samorządowcom nie odpowiada także obowiązujące od nowego roku rozporządzenie resortu finansów poszerzające definicję długu publicznego. Mają się do niego zaliczać także m.in. zobowiązania wynikające z umów o partnerstwie publiczno-prywatnym. – Przez lata przekonywano nas do tych projektów, miały być dźwignią inwestycji w czasie, gdy wyczerpią się środki z funduszy UE. Jeśli jednak PPP mają być wliczane do długu, to po co je robić? Lepiej wziąć zwykły kredyt – analizował Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa. Dlatego do premiera trafiła już prośba o uchylenie rozporządzenia. Jeśli premier tego nie zrobi, samorządowcy mogą skierować sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. O wszystkich tych problemach pisaliśmy już na łamach „Rz".

– Samorządy zarządzają ok. 170 mld zł pieniędzy publicznych, rząd – ok. 300 mld zł. Przy takich proporcjach również limitem deficytu powinniśmy podzielić się równo: 1 proc. PKB dla samorządów, 2 proc. PKB dla rządu – przekonywał Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia.