Część prawników uważa, że tu to nie nastąpiło, gdyż podstawą przewłaszczeń były decyzje Komisji Majątkowej, a nie ma trybu i możliwości ich wzruszenia.
Uważa się, że Komisja Majątkowa nie była organem administracji, ale ciałem polubownym, ustanowionym do zrekompensowania historycznych niesprawiedliwości. Jej rozstrzygnięcie nie mogło jednak do niczego gmin zobowiązywać, gdyż to, co komisja ustalała między stroną kościelną i państwem, nie dotyczyło gmin: w momencie powstania komisji gmin w ogóle nie było. Póki państwo zwracało swoje, wszystko było OK. Od 1989 r. zaszły jednak poważne zmiany: powstały samorządne gminy, którym dano część nieruchomości państwowych, mówiąc jednocześnie, iż muszą się liczyć z tym, że jeżeli Kościół zgłosi pretensje, to trzeba będzie je oddać. Komisja Majątkowa miała działać dwa lata, a działała 22. Gdyby skończyła w terminie, nie byłoby problemu. Datą graniczną był 17 października 1997 r. – wejście w życie konstytucji. A w niej zagwarantowano gminom samodzielność. W tej sytuacji należało ustawę o stosunku państwa do Kościoła odpowiednio zmienić, tymczasem Komisja działała bez zmian.
Wciąż jednak były to jej decyzje.
Te quasi-decyzje Komisji Majątkowej gmin w ogóle nie dotyczyły. Rozporządzenie, które uchylił Trybunał Konstytucyjny, było jedyną podstawą transferu majątkowego. Na jego podstawie gminy czuły się zobligowane wydać nieruchomość zastępczą.
Przyznaje pani jednak, że możemy mówić o oddawaniu nieruchomości przejętych po wejściu w życiu konstytucji?
Tak, i tylko tych, które oddawały gminy. Nie dotyczy to np. Agencji Nieruchomości Rolnych Skarbu Państwa.