Jeżeli konieczne jest napisanie od nowa ustawy o referendum lokalnym, to czy zamiast szukać nowej, trzeciej drogi nie lepiej oprzeć się na doświadczeniach państw, w których ta forma demokracji bezpośredniej funkcjonuje z powodzeniem? Państw takich nie trzeba szukać daleko. Szwajcarska demokracja opiera się na demokracji bezpośredniej. Rocznie odbywa się tam około dziewięciu referendów krajowych i pięciu na poziomie kantonów. Ile jest organizowanych na poziomie lokalnym, tego nawet eksperci nie są w stanie policzyć, o czym mówił goszczący niedawno w naszym kraju Uwe Serdult z Centrum Badań nad Demokracją Bezpośrednią Arau przy Uniwersytecie w Zurychu.
Uczmy się ?od najlepszych
– To bardzo dobry przykład – uważa Robert Fiałek ze Stowarzyszenia Demokracji Bezpośredniej.
Szwajcarzy od 150 lat używają systemu, w którym obywatele mają ostatnie słowo w każdej sprawie. W toku kształtowania się tego systemu okazało się, że odwołanie przedstawiciela nie jest istotnym elementem demokracji.
– Jedynie sześć z 21 kantonów oferuje możliwość odwołania, a skuteczne odwołanie nastąpiło tylko raz w historii. Dzieje się tak dlatego, że obywatele decydują o ramach, w jakich poruszają się przedstawiciele. Dzięki temu nie ma znaczenia, czy przedstawiciel jest bardziej czy mniej skuteczny. Długofalowo interesy obywateli są zabezpieczone przepisami – wyjaśnia Robert Fiałek.
Najważniejszą decyzją, jaką obywatele Szwajcarii podejmują właśnie w drodze referendum, jest ta o wysokości podatków i ich przeznaczeniu. Tylko w takiej sytuacji można mieć nadzieję, że pieniądze będą wydawane efektywnie. Co więcej, każda podejmowana w referendum decyzja jest ważna niezależnie od tego, ile osób w nim uczestniczyło. W ocenie Roberta Fiałka to rozsądne rozwiązanie.
– Osoby, które nie głosują, mówią po prostu: zgadzamy się z tym, co postanowi większość – mówi Robert Fiałek. I dodaje, że wprowadzając wysokie progi, powodujemy, że decyzji nie podejmują obywatele, ale cały czas władza.
Doskonałym przykładem źle funkcjonującego systemu referendalnego opartego na wadliwie wprowadzonych progach ważności jest Kalifornia. W stanie tym podniesienie podatków wymaga 3/4 głosów obywateli „za", a do ich obniżenia wystarczy zwykła większość. Spowodowało to, że Kalifornia jest mocno zadłużona.
– Przykład Szwajcarii pokazuje też, że mitem jest twierdzenie, że demokracji bezpośredniej nie da się zastosować w skali całego kraju – mówi Robert Fiałek. I wyjaśnia, że Szwajcarzy znaleźli na to sposób.
– Na niższych szczeblach administracji obywatele mogą podejmować bardziej szczegółowe decyzje, np. uchwały. Na średnim poziomie nie ma możliwość zagłębienia się w szczegóły każdej decyzji, dlatego obywatele decydują tylko o kształcie ustaw. Na poziomie całego kraju obywatele decydują tylko o konstytucji i za jej pomocą kontrolują pozostałe przepisy oraz postępowanie przedstawicieli. Dzięki takiemu podejściu obywatele zachowują pełną kontrolę, ale nie muszą zbyt często chodzić na referendum – tłumaczył Robert Fiałek.
– Ale funkcjonujących w Szwajcarii rozwiązań nie da się w prosty sposób przenieść na polski grunt – oponuje sędzia Jerzy Stępień. – Głównie ze względów historycznych. Tam demokracja była tworzona w procesie oddolnym, a w pozostałej części Europy, w tym i w Polsce, był to proces przebiegający w odwrotnym kierunku, schodzący od centrum w dół – podkreśla sędzia.
Druga sprawa to sposób, w jaki przeszczep funkcjonującego w Szwajcarii systemu miałby się dokonać. Na ustroju Szwajcarii wzorowali się komuniści, urzeczywistniając hasło „cała władza w ręce rad", i nic dobrego z tego nie wynikło. Nie udało się im zbudować demokracji, wyszła im dyktatura.
W ocenie Andrzeja Porawskiego Polska nie dorosła jeszcze do Szwajcarii.
– Tam frekwencja w każdym referendum wynosi 70 proc. Obywatel czuje i rozumie, że on w ten sposób rządzi – mówi samorządowiec.
– W Polsce, zwłaszcza po okresie PRL, podział na „my" i „oni" został. Politycznie już go nie ma, ale świadomościowo jest: że władza może więcej, a ja, obywatel, mogę mniej. Frekwencja w lokalnych referendach świadczy o tym, jaka jest ta świadomość – dodaje Andrzej Porawski.
– Nie można też zapominać, że szwajcarski samorząd ma o wiele większą swobodę działania niż polskie gminy czy powiaty – zaznacza prof. Jerzy Regulski. I wyjaśnia, że przykładowo szwajcarski rząd centralny ma całkowity zakaz ingerowania w sprawy, które należą do kompetencji władz lokalnych.
W Polsce jest odwrotnie, chociaż z konstytucji wynika, że gmina ma prawo podejmować działania we wszystkich sprawach wynikających z interesu jej mieszkańców. Nawet jeżeli nie zostały one jej formalnie zlecone czy przypisane ustawą.
– Ustrój samorządowy nie był dotychczas oceniany kompleksowo, a incydentalne nowelizacje wprowadzano pod presją bieżących wydarzeń i często dezorganizowały system. Zestaw tych najważniejszych propozycji znajduje się w propozycji prezydenta, która jest aktualnie opracowywana i dyskutowana w komisji sejmowej. Ta nowelizacja jest wynikiem kilku lat pracy zespołu wybitnych specjalistów i wielokrotnych konsultacji ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami – mówił podczas debaty prof. Jerzy Regulski.
– Uważam, że zasadniczą sprawą jest przywrócenie klauzuli generalnej, która jest zapisana w konstytucji, ale nieszanowana w orzecznictwie sądów administracyjnych i organów nadzoru. Żądanie, by samorządy podejmowały działalność jedynie na podstawie delegacji ustawowych, oznacza, że interes mieszkańców nie jest wystarczającym powodem do podjęcia działań. Takie stanowisko jest zaprzeczeniem samorządności, z której jesteśmy dumni. System stanowienia prawa, który dopuszcza, aby ustawami regulować sposób wykonywania zadań własnych przez jednostki samorządu, jest zaprzeczeniem samorządności. To trzeba zmienić – dodał profesor.
– Zgadzam się z profesorem Regulskim, ale zwracam uwagę, że warunkiem rzeczywistego udoskonalenia tak instytucji referendum, jak i innych instrumentów prawnych, dzięki którym społeczność lokalna miałaby większy wpływ na to, co dzieje się w ich małej ojczyźnie, jest tworzone przez radnych prawo miejscowe – mówił Stanisław Bułajewski. – Tymczasem do dnia dzisiejszego, a minęło już 16 lat od wejścia w życie konstytucji, nie została uchwalona ustawa o zasadach i trybie wydawania aktów prawa miejscowego a bez takiego aktu nie ma mowy o dobrym prawie miejscowym. Jak wynika z moich wieloletnich badań z określeniem tego, co jest prawem miejscowym, a co nie, przysparza kłopotów nie tylko radnym, ale też organom nadzoru, przede wszystkim wojewodom. Stąd też duże rozbieżności w ocenie takich samych uchwał gminnych rad, które wynikają nie tyle z różnic merytorycznych, ile z tego, w jakim województwie leży gmina – dodaje Bułajewski.
Najtrudniej zmienić mentalność
– Oczywiście zarówno ustawa o referendum lokalnym, jak i cała demokracja bezpośrednia powinny być doskonalone w kierunku większej partycypacji obywatelskiej i bardziej wszechstronnej edukacji samorządowej – mówi prof. Andrzej Piasecki.
Czy samymi zmianami przepisów uda się to osiągnąć? Taką tezę raczej trudno obronić. Aby zatem demokracja bezpośrednia na dobre zadomowiła się w Polsce, konieczna jest zmiana naszej mentalności.
– Tego już się nie da łatwo wyregulować przepisami – mówi prof. Andrzej Piasecki. Jego zdaniem konieczna jest praca u podstaw, edukacja. – Przy czym myślę nie tylko o tej szkolnej. Myślę także o wspieraniu samorządowców, radnych, aby to światełko samorządowej demokracji nieśli pod strzechy – dodaje prof. Andrzej Piasecki.
Również prof. Jerzy Regulski zauważa, że opóźnienie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w stosunku do rozwoju gospodarczego zaczyna hamować Polskę.
– Ludzie muszą się identyfikować z miejscem, w którym żyją, czuć się za nie odpowiedzialni, wierzyć, że mają na nie wpływ. Szkoda, że żaden polityczny lider ostatnich 20 lat nie przedstawił programu wychowania obywatelskiego – podkreśla prof. Regulski.
Ważnych odwołań było 16
W przeprowadzonych w tej kadencji referendach odwołano:
- ?pięć rad gmin (Żagań, Nowinka, Bytom, Piekoszów, Elbląg);
- ?trzech wójtów (Lewin Kłodzki, Wiżajny, Piekoszów);
- sześciu burmistrzów (Żagań, Raciąż, Wojkowice, Ostróda, Kłodawa, Nasielsk);
- ?dwóch prezydentów miast (Bytom i Elbląg).
W latach 2010–2014 w gminach odbyło się 111 referendów lokalnych, których przedmiotem było odwołanie organu jednostki samorządu terytorialnego przed końcem kadencji.
Łącznie odbyło się 81 referendów dotyczących odwołania organu wykonawczego (wójta) oraz 30 dotyczących odwołania organu stanowiącego (rady).
Skuteczność referendów w odwoływaniu wójta wynosiła więc ?15 proc., a rad – 13 proc.
Pozostałe referenda były nieważne. ?Wzięło w nich udział mniej niż trzy piąte osób uczestniczących ?w wyborze organu.
Każde uzasadnienie jest dobre
Kancelaria Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej przeprowadziła ankietowe badanie, jakie są przyczyny odwoływania organów samorządowych. W tej kadencji przyczyną decyzji o rozpisaniu referendum najczęściej były:
- brak współpracy wójtów z radami gminy;
- nieudolna polityka inwestycyjna i kadrowa władz;
- zmiany z powodu reformy w sektorze oświaty (likwidacja szkoły);
- ?podejmowanie niekompetentnych i źle służących gospodarce decyzji (nadmierne zadłużenie gminy, zła gospodarka funduszami unijnymi);
- nepotyzm;
- nadinterpretacja prawa;
- brak konsultacji społecznych;
- brak współpracy z władzami kościelnymi;
- skandale obyczajowe z udziałem władz samorządowych;
- „osobiste animozje".