Bezpośredni udział w wojnie przeciw Iranowi. Największy dylemat Donalda Trumpa

W nadchodzących kilkudziesięciu godzinach prezydent USA Donald Trump zdecyduje, czy prowadzona przez Izrael wojna przeciw Iranowi stanie się też wojną amerykańską.

Publikacja: 17.06.2025 16:58

Donald Trump napisał w mediach społecznościowych, że „wszyscy powinni natychmiast ewakuować się z Te

Donald Trump

Donald Trump napisał w mediach społecznościowych, że „wszyscy powinni natychmiast ewakuować się z Teheranu”

Foto: REUTERS/Ken Cedeno

„To chodzi o coś znacznie większego niż zawieszenie broni. Emmanuel nie ma racji!” – napisał w nocy z poniedziałku na wtorek w mediach społecznościowych Donald Trump. Prezydent Francji wcześniej tłumaczył, dlaczego Amerykanin wyjechał przed czasem ze szczytu G7 w kanadyjskiej Albercie. 

Trump jeszcze na początku tygodnia faktycznie opowiadał się za podjęciem z Irańczykami negocjacji o wstrzymaniu ich programu atomowego. Mieli je poprowadzić wiceprezydent J.D. Vance oraz specjalny wysłannik Białego Domu Steve Witkoff. W roli ich rozmówcy widziano szefa dyplomacji Iranu Abbasa Araghchiego, człowieka, który wie, jeśli nie wszystko, to bardzo wiele o programie atomowym Iranu. Amerykanie zapowiadali jednak, że rozmowy muszą doprowadzić do całkowitego wstrzymania procesu wzbogacania uranu przez Iran, nawet jeśli miałoby to służyć wyłącznie energetyce pokojowej. Irańczycy się na to jednak nie zgadzali. Z kolei Araghchi zapowiadał, że rozmowy nie mogą się rozpocząć, dopóki Izrael prowadzi naloty na Iran. Na to nie było zgody Tel Awiwu.

Czytaj więcej

Ambasador Izraela mówi, że wojna z Iranem ma zakończyć wojny

Donald Trump chciał być prezydentem pokoju. A może być prezydentem wojny

W drodze powrotnej z Kanady Trump umieścił złowrogi post, w którym apelował, aby „wszyscy ewakuowali się z Teheranu”. To niejedyny sygnał, że Biały Dom może skłaniać się do bezpośredniego udziału w wojnie. Amerykanie przesunęli do baz w Niemczech, Grecji, Estonii i Wielkiej Brytanii 31 samolotów Kc-135 i KC-46, których zadaniem jest tankowanie paliwa myśliwcom w locie. Jednocześnie w kierunku Bliskiego Wschodu kieruje się lotniskowiec USS Nimitz z 60 samolotami na pokładzie. O wzmocnieniu potencjału wojskowego Ameryki na Bliskim Wschodzie poinformował na X sekretarz obrony Pete Hegseth, choć bez podawania szczegółów. Łącznie Amerykanie mają już w regionie około 40–50 tys. wojskowych, potencjał wystarczający, aby prowadzić u boku Izraela długoterminowego naloty. 

Czytaj więcej

Godzina prawdy dla Iranu

Innym sygnałem, że Waszyngton znalazł się u progu podjęcia kluczowej decyzji w sprawie Iranu, jest odwołanie wizyty spikera Izby Reprezentantów w Izraelu. Mike Johnson miał wystąpić przed połączonymi izbami izraelskiego parlamentu. 

Prezydent nieraz zapowiadał, że będzie „prezydentem pokoju”. Nie udało mu się tego w Ukrainie, a teraz staje przed dylematem, czy przyłączyć do konfliktu zbrojnego, który może przekształcić się dla Amerykanów w bardzo długą wojnę – jak to było z Irakiem i Afganistanem.

Jednak w rozmowie z Trumpem premier Izraela Beniamin Netanjahu wielokrotnie wskazywał, że bez wsparcia Stanów Izrael nie będzie zdolny całkowicie zniszczyć potencjału nuklearnego Iranu, a nawet zapobiec atomowemu odwetowi Teheranu. Chodzi o położoną pod warstwą 500 metrów litych skał centrum wzbogacania uranu Fordow. Właśnie z myślą o irańskim zagrożeniu jeszcze w 2004 r. George W. Bush zainicjował program bomb o niezwykłej mocy GBU-57, tak ciężkich, że tylko największe bombowca B-2 są zdolne je udźwignąć. Fordow jest tak dobrze zabezpieczone, że amerykańskie samoloty musiałyby wielokrotnie zrzucać ładunki w to same miejsce, aby osiągnąć pożądany efekt. Netanjahu niejednokrotnie zwracał się do Amerykanów o użyczenie tych maszyn Izraelczykom, ale spotykał się zawsze z odmową. Dlatego Amerykanie musieliby sami zająć się taką misją. Są na to gotowi: bombowce czekają na rozkaz w bazach na Oceanie Indyjskim. Na razie Izraelczycy mogą jedynie próbować odciąć dopływ prądu do Fordow, przeszkodzić pracy wirówek. Tak się stało w irańskiej bazie w Natanz.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Atak na Iran. Chwilowe korzyści i strategiczna porażka Władimira Putina

Nie wiadomo, czy Donald Trump może wciągnąć USA do wojny bez zgody Kongresu

W przypadku bezpośredniego uderzenia przez Amerykanów w Fordow Irańczycy z pewnością staraliby się odpowiedzieć atakiem na amerykańskie instalacje wojskowe na Bliskim Wschodzie. Ale Biały Dom dał do zrozumienia, że wówczas na liście osób do likwidacji znalazłby się 86-letni najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei. Jego śmierć najpewniej oznaczałaby upadek ustanowionego w 1979 roku reżimu ajatollahów. Na razie Amerykanie nie zgodzili się na pozbawienie go życia przez Izraelczyków. Tel Awiw raz jeszcze pokazał na początku tego tygodnia swoje możliwości dosięgania kluczowych postaci irańskiego systemu władzy, zabijając głównodowodzącego armią generała Ali Shadmaniego. Ledwie cztery dni wcześniej zastąpił on na tym stanowisku generała Gholamali Rashida, również zlikwidowanego przez Izraelczyków.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Po ataku na Iran. Izrael wciągnie USA w wojnę globalną?

Ale wejście Ameryki do wojny z Iranem rozstrzyga się też w samych Stanach. Demokratyczny senator z Virginii Tim Kaine wystąpił z propozycją rezolucji, która, jeśli zostałaby uchwalona, uniemożliwiłaby Trumpowi podjęcie decyzji o udziale Stanów Zjednoczonych w wojnie z Iranem bez zgody Kongresu. Prezydent może samodzielnie wciągnąć kraj w konflikt zbrojny, tylko jeśli jego bezpieczeństwo jest bezpośrednio zagrożone. 

W tej sprawie podzielony jest sam ruch MAGA. Jego kluczowy głos, Tucker Carlson, powtarza, że atak na Iran to jest wyłącznie sprawa Izraela. Odwołuje się do żywych wśród zwolenników Trumpa tendencji izolacjonistycznych. Jednak prezydent ostro skarcił w mediach społecznościowych Carlsona. W Senacie może on liczyć na wsparcie wpływowego senatora z Karoliny Południowej Lindseya Grahama, który uważa, że jeśli Iran nie zrezygnuje bezwarunkowo z programu atomowego, „Amerykanie powinni podjąć bombardowania u boku Izraelczyków”. Na razie amerykańscy deputowani mogą się zgodzić co do jednego: Izrael miał prawo uderzyć w Iran. W piątym dniu wojny, która przybiera coraz większą skalę, to już dużo.

„To chodzi o coś znacznie większego niż zawieszenie broni. Emmanuel nie ma racji!” – napisał w nocy z poniedziałku na wtorek w mediach społecznościowych Donald Trump. Prezydent Francji wcześniej tłumaczył, dlaczego Amerykanin wyjechał przed czasem ze szczytu G7 w kanadyjskiej Albercie. 

Trump jeszcze na początku tygodnia faktycznie opowiadał się za podjęciem z Irańczykami negocjacji o wstrzymaniu ich programu atomowego. Mieli je poprowadzić wiceprezydent J.D. Vance oraz specjalny wysłannik Białego Domu Steve Witkoff. W roli ich rozmówcy widziano szefa dyplomacji Iranu Abbasa Araghchiego, człowieka, który wie, jeśli nie wszystko, to bardzo wiele o programie atomowym Iranu. Amerykanie zapowiadali jednak, że rozmowy muszą doprowadzić do całkowitego wstrzymania procesu wzbogacania uranu przez Iran, nawet jeśli miałoby to służyć wyłącznie energetyce pokojowej. Irańczycy się na to jednak nie zgadzali. Z kolei Araghchi zapowiadał, że rozmowy nie mogą się rozpocząć, dopóki Izrael prowadzi naloty na Iran. Na to nie było zgody Tel Awiwu.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rusłan Szoszyn: Atak na Iran. Chwilowe korzyści i strategiczna porażka Władimira Putina
Polityka
Trump podał kolejną przyczynę wojny na Ukrainie. „To był wielki błąd”
Polityka
Premier Słowacji Robert Fico: Ukraina w UE? To dla nas korzystne
Polityka
Pierwsza kobieta na czele brytyjskich szpiegów. Blaise Metreweli szefową MI6
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Polityka
Liderka holenderskiej centroprawicy nie wyklucza sankcji wobec ministrów z Izraela