Reklama
Rozwiń

Transport miejski priorytetem

Przy gwałtownie rosnącej liczbie aut i korkach komunikacja miejska będzie zyskiwać na znaczeniu

Aktualizacja: 27.11.2010 01:06 Publikacja: 26.11.2010 01:24

Transport miejski priorytetem

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Bill Clinton prowadził w 1993 r. kampanię prezydencką pod hasłem „It’s the economy, stupie”, co można swobodnie tłumaczyć „Liczy się gospodarka, głupcze”. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk ma zawieszoną na ścianie swojego gabinetu tabliczkę „Autostrady, głupcze”.

Włodarze większości miast w mijającej kadencji wzięli sobie do serca podobne hasła z transportem miejskim w roli głównej. Nastąpiła rewolucja, nie tylko w wydatkach na komunikację publiczną, czemu sprzyjały środki unijne, ale przede wszystkim w myśleniu o tym, jakimi sposobami ograniczać zjawisko kongestii w miastach.

Trzeba budować obwodnice (miejmy nadzieję, że bezpłatne) czy wielopoziomowe węzły komunikacyjne, ale samo lanie tysięcy ton asfaltu nie uratuje nas przed narastającym problemem korków. Francuzi wyliczyli, że każdy utworzony w mieście dodatkowy pas ruchu na istniejącej ulicy, zapcha się samochodami już po pół roku.

[ul][li] [/li][/ul]

Statystyczny mieszkaniec Warszawy spędza co roku w korku 17 dób. Średnia prędkość jazdy po stolicy to 25 km/h. Każdego roku wskutek korków tracimy 1 proc. PKB, w co wliczyć należy straty w zdrowiu ludzi oraz środowiska, które trzeba zrekompensować, czy straty dla gospodarki wynikające z tego, że stojąc w korku nie wytwarzamy dochodu narodowego.

Reklama
Reklama

Średnia unijna to 450 aut/1000 mieszkańców. W Warszawie wskaźnik wynosi 650, a są już stolice, gdzie zaczyna spadać: w latach 2005 – 2008 obniżył się w Wiedniu i Berlinie odpowiednio z 421 i 360 do 392 i 358.

Co gorsza, wypełnienie samochodu w polskim mieście wynosi 1,2 osoby, a więc nie praktykowany jest coraz popularniejszy na zachodzie zwyczaj wspólnego podwożenia się do pracy. Stojąc w korku i przeklinając, wciąż owładnięci jesteśmy jednak szałem posiadania własnego auta i kupujemy kolejne, relatywnie coraz tańsze. Mamy 22 mln zarejestrowanych pojazdów.

Powoli jednak zaczynamy dostrzegać zalety komunikacji publicznej czy nawet roweru.

[ul][li] [/li][/ul]

Choć komunikacja miejska zanotowała spadek pasażerów z 7,2 mld w 1990 r. do 3,7 mld w 2009 r., powoli zaczyna odrabiać straty.

W gruzach legł także mit Polaka, który jest mało mobilny i nie chce dojeżdżać z dalszych odległości do pracy. Według GUS 2,5 mln Polaków dojeżdża do pracy z gminy innej niż ta, w której mieszka. W dojazdach do dużych miast coraz popularniejsza jest kolej, co widać w godzinach szczytu, kiedy pasażerowie nie mieszczą się w pociągu.

Reklama
Reklama

Ważne zatem staje się zintegrowanie kolei z transportem miejskim poprzez wspólny bilet i koordynację rozkładów jazdy. Pojawia się już problem stworzenia na szczeblu aglomeracji koordynatora ds. transportu. Rozwinięcia wymaga system park and ride oraz inwestycje w zakup i modernizację taboru kolejowego, na co przez pięć lat ma być wydane 6,7 mld zł.

Gdy w polskich miastach wciąż rządzą kierowcy sporą odwagą polityczną musieli wykazać się prezydenci Warszawy i Wrocławia, zapowiadając wprowadzenie opłat za wjazd do centrum. Nie stanie się to oczywiście za rok czy dwa.

Opłaty takie znane są przede wszystkim z Londynu, ale także z Oslo, Sztokholmu, Rzymu czy Mediolanu. Oczywiście do czasu wprowadzenia opłat, miasta muszą wykonać olbrzymi skok jakościowy taboru komunikacji miejskiej.

I tak będzie. Na same tramwaje miasta przeznaczą co najmniej 3,4 mld zł. Często finansowany przez UE zakup tramwajów powiązany jest z budową czy modernizacją linii.

Z ulic znikną stare autobusy, przy kupnie których nikt nie zawracał sobie głowy nisko zawieszoną podłogą, emisją spalin czy klimatyzacją. Buspas – choć nielubiany przez kierowców – będzie pojawiał się coraz częściej, choćby z uwagi na to, że autobus przegubowy zabiera średnio 180 pasażerów, zastępując 120 jadących obok aut.

[ul][li] [/li][/ul]

Reklama
Reklama

Jest jeszcze wiele innych rzeczy. Ważne są efektywne systemy zarządzania ruchem uwzględniające priorytety komunikacji miejskiej. Ważna jest zintegrowana obecność przewoźników w Internecie, pozwalająca szybko zaplanować podróż. Sieć i komórki muszą dawać także szerokie możliwości zakupu biletów.

Na inwestycjach w transport zbiorowy nie można oszczędzać, bo to dobrze wydane pieniądze, które zwracają się z nawiązką. Starajmy się także zwracać uwagę po latach nieskorzystania z komunikacji miejskiej, czy przypadkiem obecna jakość i czas połączeń, nie ułatwią nam znacznie życia.

[i]Autor jest dyrektorem programowym Railway Business Forum[/i]

Bill Clinton prowadził w 1993 r. kampanię prezydencką pod hasłem „It’s the economy, stupie”, co można swobodnie tłumaczyć „Liczy się gospodarka, głupcze”. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk ma zawieszoną na ścianie swojego gabinetu tabliczkę „Autostrady, głupcze”.

Włodarze większości miast w mijającej kadencji wzięli sobie do serca podobne hasła z transportem miejskim w roli głównej. Nastąpiła rewolucja, nie tylko w wydatkach na komunikację publiczną, czemu sprzyjały środki unijne, ale przede wszystkim w myśleniu o tym, jakimi sposobami ograniczać zjawisko kongestii w miastach.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Sądy i trybunały
Coraz więcej wakatów w Trybunale Konstytucyjnym. Prawnicy mówią, co trzeba zrobić
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Prawnicy
Prof. Marcin Matczak: Dla mnie to podważalny prezydent
Zawody prawnicze
Rząd zmieni przepisy o zawodach adwokata i radcy. Projekt po wakacjach
Matura i egzamin ósmoklasisty
Uwaga na świadectwa. MEN przypomina szkołom zasady: nieaktualne druki do wymiany
Podatki
Rodzic może stracić ulgi w PIT, jeśli dziecko za dużo zarobi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama