Prawie co szósty kandydat do parlamentu jest samorządowcem. 9 października wyborcy na kartach do głosowania na posłów i senatorów odnajdą nazwiska osób, które zaledwie rok temu prosiły o ich głosy w wyborach lokalnych. Z 7030 osób kandydujących do Sejmu 946 to radni, a 91 wójtowie, burmistrzowie lub prezydenci miast. Do Senatu wybiera się odpowiednio 129 i sześciu samorządowców na 501 kandydatów ogółem. Wyliczył to serwis www.mamprawowiedziec.pl.
Ta rzesza ludzi, którzy jesienią 2010 mówili wyborcom, co zrobią dla swej miejscowości, teraz uznała, że samorząd nie jest do tego dobrym miejscem. Z tego powodu do Sejmu startuje Grzegorz Teresiński (SLD), wójt zalanego przez powódź Wilkowa na Lubelszczyźnie.
– Od dziesięciu lat jako samorządowiec walę głową w mur, dobijając się o bezpieczeństwo dla gminy – mówi. – Wszyscy tylko przytakują, ale w kwestii zmiany przepisów, które by to zapewniły, nic się nie dzieje.
Za to Sabina Zawis, wójt Radwanic na Dolnym Śląsku, rządząca gminą już czwartą kadencję, nie kryje, że choć startuje z list PSL, do Sejmu w rzeczywistości się nie wybiera. – Partia nie ma żadnego posła z Dolnego Śląska, mój start to tylko taka rekomendacja, żeby głosować na listę PSL – mówi.
Nie uważa, że oszukuje wyborców, bo jak mówi, gdyby nawet zdarzył się cud, to zrzeknie się poselskiego mandatu.