Trochę lepiej jest w Poznaniu (35,59 proc.) i Białymstoku (42,50 proc.). Na szarym końcu nadal znajduje się Łódź. 1 stycznia 2013 r. plany miało 5,40 proc. miasta, tymczasem pod koniec 2011 r. było to 5,31 proc. Przez rok niewiele się więc zmieniło. Chociaż, jak wynika z danych UMP, trwają prace nad projektami dla kolejnych 45,61 proc.
W Rzeszowie ma je 12,52 proc. obszaru, dla dalszych 38,54 proc. są opracowywane.
Dlaczego tak mało
Dlaczego Łódź jest na szarym końcu?
– Przez długie lata nie było w ogóle studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania – przyznaje Marcin Masłowski, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Łodzi. Zostało ono uchwalone na jesieni 2010 r. Dopiero wtedy mogły ruszyć prace nad planami. W tej chwili trwają prace nad 18. Problemy Łodzi zauważyła nawet Najwyższa Izba Kontroli, która wytknęła jej to kilka lat temu. Od tego czasu sporo się zmieniło – dodaje Marcin Masłowski.
– Uchwalanie planów to nie są wyścigi – zauważa Anna Rainczuk, dyrektor Biura Rozwoju Miasta w Rzeszowie. Każde miasto przygotowuje je wedle swoich potrzeb. W naszym przypadku przybywa ich sukcesywnie. Sytuacja Rzeszowa jest jednak specyficzna. W ostatnich latach powiększył swoją powierzchnię o 116 proc. Sołectwa, które wchłonęło miasto, nie miały praktycznie żadnych planów.
Uchwalić to nie wszystko
Samo uchwalenie planu też niczego nie daje. Miasto musi jeszcze zrealizować to, co uchwaliło. Przede wszystkim infrastrukturę: drogi, szkoły, przedszkola czy zapewnienie komunikacji miejskiej.