Brak jawności, bo RODO? Nie idźmy tą drogą - komentuje Wojciech Klicki

Doświadczenie wskazuje, że wiele instytucji myśli nie w kategoriach, „jak udostępnić informację publiczną", lecz „jakiego użyć pretekstu, by jej nie udostępnić" – pisze ekspert.

Aktualizacja: 25.02.2019 08:38 Publikacja: 25.02.2019 08:10

Brak jawności, bo RODO? Nie idźmy tą drogą - komentuje Wojciech Klicki

Foto: AdobeStock

Do Fundacji Panoptykon docierają sygnały, że rozmaite urzędy ograniczają dostęp do informacji publicznej, „bo RODO". Głośną sprawą była ostatnio odmowa ujawnienia wynagrodzeń kadry kierowniczej NBP, która doprowadziła do uchwalenia w błyskawicznym tempie specjalnej ustawy. Ten argument to nieporozumienie. Klucz do wyważenia dwóch ważnych wartości – jawności życia publicznego i prawa do prywatności – leży w obowiązującej już od 18 lat ustawie o dostępie do informacji publicznej.

Czytaj także: Dostęp do informacji publicznej nie może służyć do załatwiania własnych spraw - wyrok WSA

Kompromis pomiędzy prawem do prywatności a jawnością życia publicznego wynika z art. 5 ustawy o dostępie do informacji publicznej, zgodnie z którym prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej. Ograniczenie to nie dotyczy jednak informacji o osobach pełniących funkcje publiczne, o ile informacje te mają związek z pełnieniem funkcji, lub w przypadku, gdy osoba fizyczna zrezygnowała z przysługującego jej prawa.

Na gruncie tego obowiązującego od wielu lat przepisu powstało niezwykle rozbudowane orzecznictwo sądów administracyjnych, które – podobnie jak przepisy – oparte jest na zasadzie, że im większą władzę ktoś ma, tym słabiej chroniona jest jego prywatność.

Niestety, niezwykle często sądy administracyjne musiały rozstrzygać skargi obywateli i ich organizacji (także Panoptykonu) na brak odpowiedzi urzędów na wnioski o dostęp do informacji publicznej. Doświadczenie wskazuje bowiem, że wiele instytucji myśli nie w kategoriach, „jak udostępnić" (np. poprzez wykorzystanie Biuletynu Informacji Publicznej), lecz „jakiego pretekstu użyć, żeby nie udostępnić". Tym pretekstem bywa również RODO. Nieudostępnienie informacji, „bo RODO", może być jednak również wynikiem autentycznej obawy przed naruszeniem zasad ochrony danych osobowych i wiążącymi się z tym karami. Jednak bez względu na to, czy RODO występuje w roli wymówki, czy realnej przyczyny, ograniczenie dostępu do informacji publicznej ze względu na rozporządzenie jest niepoprawne.

RODO mówi wiele. Ale nie o informacji publicznej. „Nie mogę ujawnić zarobków pracowników, bo prawo na to nie pozwala. W tej chwili, jak to zrobię, to wejdzie mi RODO" – tak mówił kilka tygodni temu prezes Narodowego Banku Polskiego w głośnej sprawie zarobków pracowników banku. Niestety, mijał się z prawdą.

RODO pozwala organom administracji ujawniać dokumenty zawierające dane osobowe zgodnie z prawem państwa członkowskiego. W Polsce urzędy mają obowiązek udostępniać informację publiczną, co oznacza, że zastosowanie znajdzie jedna z przewidzianych w RODO podstaw prawnych przetwarzania danych: jest ono niezbędne do wykonania obowiązku prawnego ciążącego na administratorze. Takie rozumienie relacji RODO i zasad dostępu do informacji publicznej potwierdził w precedensowym wyroku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku (sygn. II SAB/Gd 62/18).

Wracając do przykładu NBP: RODO nie tworzy żadnych przeszkód w udostępnieniu informacji o zarobkach osób pracujących na stanowiskach dyrektorskich.

Oczywiście nie można powiedzieć, że RODO i dostęp do informacji publicznej nie mają ze sobą nic wspólnego. Choćby dlatego, że rozporządzenie przyznaje osobie, której dane dotyczą, wiele uprawnień – m.in. do uzyskania informacji na temat odbiorców jej danych. Może więc dojść do sytuacji, w której imię i nazwisko osoby korzystającej z prawa dostępu do informacji publicznej trafi do osoby, której dane zostały udostępnione, a która postanowi skorzystać z uprawnień wynikających z rozporządzenia.

Jednak wszelkie chodzenie na skróty i absolutyzowanie prawa do prywatności i ochrony danych osobowych z jednej strony lub jawności życia publicznego z drugiej jest zarówno z punktu widzenia prawa, jak i z punktu widzenia stojących za nim wartości, nie do obrony.

Autor jest ekspertem prawnym Fundacji Panoptykon

Do Fundacji Panoptykon docierają sygnały, że rozmaite urzędy ograniczają dostęp do informacji publicznej, „bo RODO". Głośną sprawą była ostatnio odmowa ujawnienia wynagrodzeń kadry kierowniczej NBP, która doprowadziła do uchwalenia w błyskawicznym tempie specjalnej ustawy. Ten argument to nieporozumienie. Klucz do wyważenia dwóch ważnych wartości – jawności życia publicznego i prawa do prywatności – leży w obowiązującej już od 18 lat ustawie o dostępie do informacji publicznej.

Pozostało 88% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nieruchomości
Ministerstwo Rozwoju przekazało ważną wiadomość ws. ogródków działkowych
Prawo w Polsce
Sąd ukarał Klaudię El Dursi za szalony rajd po autostradzie A2
Materiał Promocyjny
Bolączki inwestorów – od kadr po zamówienia
Nieruchomości
Sąsiad buduje ogrodzenie i chce zwrotu połowy kosztów? Przepisy są jasne