Ministerstwo Rolnictwa, które przez lata było w ogonie pod względem poziomu wynagrodzeń, w ciągu ostatniego roku awansowało na pierwszą lokatę. Ogromny skok wykonał też resort kultury, w którym średnia płaca tylko w zeszłym roku wzrosła o 45 proc. Wieloletni lider pod względem płac, czyli Ministerstwo Finansów, wprowadziło w życie to, do czego zachęcało innych i zacisnęło pasa.
Resort sportu, który pod kierownictwem Mirosława Drzewieckiego awansował w pierwszej połowie 2009 r. na drugie miejsce, po jego dymisji spadł na siódmą pozycję wśród 18 urzędów.
Wzrost średniej płacy wynika nie tylko z podwyżek, ale w ostatnim czasie to zwłaszcza zasługa awansów. Na większe pieniądze mogą liczyć głównie ci urzędnicy, którzy odpowiadają za wdrażanie unijnych programów. To jeden z najważniejszych powodów, dla których urzędnicy odpowiedzialni za rolnictwo zarabiali w zeszłym roku średnio o ponad 70 proc. więcej niż w 2007.
Ponadto, jak podkreśla Dariusz Mamiński, radca ministra rolnictwa, resort jako jeden z wielu korzystał z programu „wartościowania stanowisk”. – Oczywiście programy unijne wymagają wysokiej jakości urzędników, ale nie można ich traktować jak dojnej krowy – ocenia Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z PKPP Lewiatan. Podkreśla, że praca nad realizacją unijnych programów nie wiąże się z dwukrotnie większą odpowiedzialnością czy dwa razy bardziej wymagającą pracą.
W Ministerstwie Skarbu Państwa, odpowiedzialnym za nadzór nad państwowymi spółkami i prywatyzacje, płacą najsłabiej. – W 2009 r. średnie wynagrodzenie pracowników MSP we wszystkich grupach zatrudnienia, czyli wliczając kierownictwo, wynosiło 4,2 tys. zł. Natomiast w I kwartale 2010 r. niespełna 4 tys. zł – mówi Maciej Wewiór, rzecznik resortu.