Wyrok, jaki zapadł ostatnio w Sądzie Najwyższym, będzie miał ogromne znaczenie dla pracowników, którzy stracą w najbliższym czasie, zgodnie z zapowiedziami rządu, zatrudnienie w administracji publicznej.
Sąd zajął się sprawą sekretarza urzędu miejskiego w województwie wielkopolskim, który po wyborach w 2014 r. został zwolniony z pracy. Przyczyną wypowiedzenia było to, że nie spełniał przesłanek określonych w art. 5 ust. 2 ustawy o pracownikach samorządowych. Przepis ten wskazuje, że na stanowisku sekretarza gminy może zasiadać wyłącznie osoba z co najmniej czteroletnim stażem pracy w administracji samorządowej, w tym dwuletnim stażem na stanowiskach kierowniczych.
Zwolniony odwołał się do sądu pracy, żądając przywrócenia na stanowisko. Powołał się na ochronę przed zwolnieniem, jaka przysługiwała mu w związku z tym, że był członkiem Narodowych Sił Rezerwowych. Na tej podstawie poznański sąd pierwszej, a potem i drugiej instancji uznały, że zwolnienie nastąpiło niezgodnie z prawem. Przywracając go do pracy, sądy przyznały mu łącznie ponad 200 tys. zł zaległego wynagrodzenia za czas trwania procesu.
Urząd nie złożył jednak broni i skierował skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
W czasie rozprawy Magdalena Sobczak, radca prawny reprezentujący urząd miasta, dowodziła, że przywrócenie zwolnionego na stanowisko, do którego objęcia nie posiada kwalifikacji dotyczących stażu, doprowadzi do rażącej niezgodności z prawem.