Znajomy urzędnik zagadnięty o językowe niedociągnięcia powstających w jego urzędzie pism i decyzji administracyjnych w ogóle nie zrozumiał problemu.
– Jeżeli decyzja jest wadliwa, czyli nie zawiera np. podstawy prawnej albo uzasadnienia, obywatel może ją skutecznie zaskarżyć. Nam też zależy, żeby skarg było jak najmniej, więc bardzo pilnujemy, żeby każda wydawana przez nas decyzja zawierała wszelkie niezbędne elementy przewidziane przez kodeks postępowania administracyjnego. Bardzo rzadko się zdarza, żeby zabrakło np. pouczenia o trybie odwołania – stwierdził.
Mówiąc to, przyjmował perspektywę urzędu, który dba o to, żeby być w porządku i żeby późniejsza kontrola, administracyjna lub sądowa, nie wykazała żadnych uchybień. O takim właśnie podejściu wspominała prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, otwierając w 2012 roku I Kongres Języka Urzędowego.
Obowiązek z ustawy
Do biura RPO wpływa rocznie 58 tysięcy skarg. Wiele z nich jest efektem niezrozumienia pisma urzędowego. Wskutek takiego niezrozumienia obywatel może bezpowrotnie zaprzepaścić szansę na dochodzenie sprawiedliwości. Tymczasem urzędnik ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Przecież decyzja była uzasadniona, pouczenie prawidłowe, podstawa prawna właściwa.
W Stanach Zjednoczonych od 2010 roku obowiązuje ustawa (Plain Writing Act), która obliguje instytucje państwowe do pisania wszelkich dokumentów prostym, zrozumiałym językiem i do szkolenia swoich pracowników w takim pisaniu. Wytyczne w tym zakresie zawiera dokument zatytułowany Federal Plain Language Guidelines, którego pierwsza zasada brzmi: „myśl o odbiorcy".