Dwie nowe izby Sądu Najwyższego: Dyscyplinarna oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, działają tylko na papierze. Brak sędziów i ławników. Tymczasem jest już prawie 270 spraw, które czekają na rozpoznanie. A będzie ich więcej. Tymczasem trzeba przeprowadzić kolejny nabór kandydatów na ławników. W pierwszej turze na 36 miejsc zgłosiło się 19 kandydatów, a 15 przeszło wstępną weryfikację. Po przesłuchaniu przez senacką Komisję Sprawiedliwości na liście pozostało 13. Lada dzień Senat dokona imiennego wyboru.
Czytaj także: Sąd Najwyższy czeka na powołanie sędziów do nowych izb
Czynnik społeczny z łapanki
Co z wakatami? Będą wybory uzupełniające – usłyszeliśmy w Senacie. Ile? Tyle, ile będzie trzeba.
Dlaczego brakuje chętnych?
– Powodów jest co najmniej kilka – tłumaczy krakowski sędzia Maciej Czajka i zastrzega, że udział ławników w SN uważa za nieporozumienie. Po pierwsze, instytucja ławnika nie jest popularna nawet na szczeblu sądów rejonowych – a co dopiero w SN. Chodzi o zwykłe życiowe sprawy: dojazdy, noclegi poza domem itd.
Po drugie, zdaniem sędziego SN robi wrażenie na ludziach, więc nawet gdyby ktoś zdecydował się orzekać w sądach lokalnych, to przed SN czuje respekt. Po trzecie, mówi sędzia Czajka, ludzie mogą nie chcieć firmować tego przedsięwzięcia.