– A taki stan niepewności istnieje już dziś, a niebawem będzie jeszcze większy – przestrzegał.
Sędziowie, przedstawiciele stowarzyszeń sędziowskich, podnosili rolę samorządu sędziowskiego, którą PiS ustawą zmarginalizował, a właściwie całkiem z niej zrezygnował. Przywoływali efekty dotychczasowych reform przeprowadzanych przez PiS: o 47 proc. wydłużył się, ich zdaniem, średni czas rozpoznawania sprawy. A będzie jeszcze gorzej, bo, jak twierdzą sędziowie, ustawa niweczy prawo obywateli do sądu.
– To już nie są rządy prawa, tylko rządy prawem – oceniał projekt Marcin Wolny, adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Na koniec głos zabrał Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości.
– Projekt ma chronić przed anarchizacją polskiego sądownictwa – tłumaczył. Mówił, że sądy nie są od tego, żeby być popierane przez sędziów, a ci nie muszą popierać KRS, ale nie mogą podważać jej działania. Jego wystąpienie wywołało nie lada emocje. Kiedy Kaleta przywoływał przypadki sędziowskich kradzieży: kiełbasy, 50 zł czy pendrive'ów, z sali padły pytania: „A co z Piebiakiem, hejterami" itd.
W czwartek, także w związku z ustawą kagańcową, do Polski przyjeżdżają przedstawiciele Komisji Weneckiej.