Nadzieje sędziów na wyższe wynagrodzenia odżyły, gdy, podczas ostatniego plenarnego posiedzenia Senat sprzeciwił się cięciom w budżecie sądów powszechnych. O trudnej finansowej sytuacji sędziów mówił m.in. senator Stanisław Piotrowski (PiS). Zgłosił też poprawkę do budżetu, która gwarantowałaby sędziom wyższe pensje. Przekonywał, że według kwot przeznaczonych na sądownictwo w pierwotnej wersji sędziowie mogliby liczyć na spore podwyżki. Od lipca 2008 r. wynagrodzenia sędziów w sądach rejonowych mogłyby wzrosnąć o 600 zł, w okręgowych – 1 tys. zł, a w apelacyjnych – 1400 zł. Nie wiadomo, co Sejm zrobi z poprawką Senatu.
Tymczasem nastroje środowiska coraz bardziej się radykalizują. Od protestów, spotkań i uchwał w sprawie podwyżek wynagrodzeń sędziowie chcą przejść do czynów. Przykładowo w jednym z okręgów zamierzają wszyscy jednego dnia wziąć urlop na żądanie. Mówi się też o strajku włoskim. Wiele osób ze środowiska słyszało o takich pomysłach, ale nikt nie chce podać szczegółów.
– Tak jak każdy mamy prawo do czterech dni urlopu na żądanie w ciągu roku – twierdzą sędziowie. – Może kiedy na jeden dzień stanie cały sąd, rząd zrozumie, że problem jest naprawdę poważny.
– To prowadzi donikąd – mówi „Rz” jeden z doświadczonych warszawskich sędziów. I dodaje, że w ten sposób urosną zaległości i znów trzeba będzie je nadrabiać.
Sprawa sędziowskich podwyżek od kilku tygodni jest żywo dyskutowana. Zbigniew Ćwiąkalski, minister sprawiedliwości, kilkakrotnie już spotykał się z przedstawicielami środowiska. Obiecał niewielkie podwyżki jeszcze w tym roku i większe w przyszłym. To jednak nie zadowala sędziów.