Osoba, która ma sprawę, powinna więc, we własnym interesie, skoordynować wyjazd z rozkładem pracy sądu. Inaczej ryzykuje przegranie walkowerem.
– I Wydział Cywilny warszawskiego Sądu Apelacyjnego w lipcu ma osiem sesji, każda po osiem – dziewięć spraw, o połowę mniej niż w niewakacyjne miesiące – powiedziała „Rz” Zofia Dębek, kierowniczka jego sekretariatu. – Przyczyna? Część sędziów, ale też urzędników sądowych, jest na urlopach.
Podobnie jest w białostockim Sądzie Rejonowym – wskazuje sędzia Jolanta Klimowicz-Popławska, jego wiceprezes.
Jerzy Rodzik, wiceprezes lubelskiego Sądu Okręgowego, od razu odpowiada, że dobrym rozwiązaniem byłyby pełne wakacje sądowe (poza sprawami najpilniejszymi). Wszyscy by wiedzieli, że sądy nie pracują, i można by śmiało pójść na urlop.
[srodtytul]Sąd nie jest bezduszny[/srodtytul]