. W porównaniu z ubiegłym rokiem liczba spraw, które wpłynęły do sądów, wzrosła aż o 700 tys. W dużej mierze pracy przysparzają sędziom sprawy drobne (np. źle parkujący kierowcy), choć liczba pozwów w sprawach poważniejszych, zwłaszcza majątkowych, pokazuje, że rośnie też świadomość prawna Polaków. Częściej niż przed kilkoma laty występujemy o odszkodowanie przeciwko lekarzowi, któremu zarzucamy błąd w sztuce, czy przeciw firmie ubezpieczeniowej. Inspirująca jest świadomość, że pieniądze faktycznie można uzyskać, zwłaszcza że prasa niemal codziennie informuje o coraz wyższych odszkodowaniach przyznawanych przez trybunały. To zachęca do działania.
Teraz chodzi jeszcze tylko o to, aby sądy odpowiedziały na owo zapotrzebowanie. Statystyki pokazują, że coraz lepiej radzą sobie one z prostymi sprawami. Gorzej, gdy chodzi o te trudniejsze – majątkowe czy gospodarcze. Tu na wyrok czasem trzeba czekać latami. Problemem jest zwłaszcza mała liczba biegłych sądowych, ważnych zwłaszcza w sprawach odszkodowań.
Przez wiele lat przyczyny tego stanu upatrywano w niedoinwestowaniu wymiaru sprawiedliwości oraz w braku kadry sędziowskiej i personelu pomocniczego. Ale powoli przestaje to być dobrym wytłumaczeniem. Nakłady na sądownictwo ostatnio poważnie wzrosły, weszły nowe technologie, przybyło również sędziów. W Polsce na 100 tys. obywateli jest ich już 26, a w Wielkiej Brytanii tylko siedmiu. A i tak tam procesy trwają krócej.
Warto się więc zastanowić, dlaczego tak się dzieje, i wyciągnąć wnioski. Inaczej w dorocznym raporcie Banku Światowego nasz wymiar sprawiedliwości znowu znajdzie się za krajami Afryki i Ameryki Łacińskiej.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/03/16/tomasz-pietryga-sady-im-trudniej-tym-gorzej/]blog.rp.pl[/link]