[b]Rz: Czy sędziowie musieli wydawać wyroki na podstawie działającego wstecz dekretu o stanie wojennym? Takie stanowisko narzucił sądom siedmioosobowy skład Izby Karnej SN. Jako kandydat na prezesa SN nie chciał pan komentować tego orzeczenia. Może teraz?[/b]
[b]Stanisław Dąbrowski:[/b] Odmówiłem komentarza nie ze względów oportunistycznych. Uważam, że pierwszy prezes SN nie powinien komentować orzeczeń składów SN ze względu na niezawisłość sędziowską. Jest przełożonym sędziów (choć nie w zakresie orzekania), nie może być zatem żadnych podejrzeń, że poprzez recenzję orzeczeń wpływa na ich merytoryczną treść. Ja tego nie robię i nie będę robił.
Zawsze miałem jasny pogląd na tę kwestię. Już w grudniu 1981 r. uważałem, że 13 grudnia 1981 r. dokonał się w Polsce zamach stanu. Rada Państwa przejęła funkcje, które były w wyłącznej kompetencji Sejmu, a wówczas obradował. Nie miała prawa wkraczać w materię ustawową, więc cały dekret o stanie wojennym był nielegalny. Taki był mój pogląd w grudniu 1981 r. i nie ukrywałem go.
[b]Był pan wówczas sędzią sądu wojewódzkiego?[/b]
Przypominam sobie, jak na pierwszym zgromadzeniu Sądu Wojewódzkiego w Siedlcach w 1982 r. wyraziłem ten pogląd. Wówczas Maria Regent-Lechowicz (wiceminister sprawiedliwości w latach 1978 – 1982) bardzo mocno mnie potępiła, jak sobie przypominam, powiedziała, że przez takich jak sędzia Dąbrowski trzeba zamykać licealistów w zakładach poprawczych, gdyż mącę w głowie młodzieży i wywołuję niepotrzebne protesty. Mówię o tym teraz, gdyż jestem bardzo emocjonalnie zaangażowany w kwestie dotyczące stanu wojennego.