Emocje po tygodniu starcia trybunałów opadły tylko trochę, jeszcze długo będziemy odczuwać skutki nabrzmiewającego kryzysu w polsko-unijnych relacjach prawno-sądowych. A choć wydarzenia minionych dni były przewidywalne i można było pokierować nimi inaczej, by zapobiec klinczowi, to jednak do nich doszło. Mamy wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że zabezpieczenie TSUE, który zawiesił działanie Izby Dyscyplinarnej, wykracza poza kompetencje unijnego sądu i nie może być w Polsce respektowane. A tuż wcześniej wydarzyła się decyzja wiceprezes luksemburskiego Trybunału, która zawiesiła wszelką działalność kwestionowanej Izby. I wreszcie, wydarzył się czwartkowy wyrok TSUE, który przesądził, że ta Izba, złożona głównie z osób ideowo bliskich kierownictwu prokuratury, nie spełnia unijnych standardów i nie gwarantuje sądzonym sędziom bezstronności. Jedyne, co się nie wydarzyło – a było ryzyko, że do tego dojdzie – to ogłoszenie wyroku TK z wniosku premiera Morawieckiego o wytyczenie granicy między unijnym a krajowym porządkiem prawnym i stwierdzenie wyższości krajowego. Do tego wrócimy z początkiem sierpnia. Ale i bez niego przypadająca w czwartek 611. rocznica Bitwy pod Grunwaldem wypadła okazale.