To konsekwencja postanowienia Sądu Najwyższego, który nie uwzględnił w środę odwołania rzecznika dyscyplinarnego od wyroku uniewinniającego sędziego.
Uzasadniając tę decyzję sędzia Marek Motuk podkreślił, że przepisy nie wskazują, jak ma zachować się sędzia, który zgłosił swoją kandydaturę do awansu i uczestniczy w kolegium opiniującym te kandydatury. - Czy ma opuścić salę podczas głosowania nad własną kandydaturą, czy też zwrócić na ten czas urządzenie do głosowania, czy też przebywać na sali i mieć urządzenie, ale w przypadku swojej kandydatury i kandydatur, z którymi jest związany nie dodawać głosu? – mówił sędzia Motuk.
Nie ma dowodu, że sędzia głosował na siebie
SN podkreślił przy tym, że nie ma dowodu na to, iż sędzia oddał głos na siebie. – Mógł on uczestniczyć w zgromadzeniu, ale mógł przy tym nie brać udziału w głosowaniu. Te wątpliwości są nie do usunięcia i przyjęcie ich na korzyść sędziego jest zgodne z literą Kodeksu postępowania karnego – wskazał sąd. Dodał przy tym, że zarzuty odwołania są wzajemnie sprzeczne.
Sprawa dotyczy sędziego Marcina M. orzekającego w jednym z łódzkich sądów rejonowych. W czerwcu 2018 r. uczestniczył on w Kolegium Sądu Apelacyjnego w Łodzi, podczas którego opiniowano sędziów starających się o awans do tamtejszego sądu okręgowego. W konkursie na 18 wolnych stanowisk startował też on i również jego kandydatura była opiniowana podczas tego posiedzenia. Opinie te miały trafić do Krajowej Rady Sądownictwa, która podejmuje ostatecznie decyzje o awansie.
Czytaj więcej
15 sędziów członków Krajowej Rady Sądownictwa ma być wybieranych przez sędziów – zdecydował w piątek Sejm.