Dla mnie skończyło się to pozwem o naruszenie dóbr osobistych skierowanych przeciwko Ministerstwu Sprawiedliwości, a dokładnie ministrowi sprawiedliwości, który na to pozwolił. Sprawę wygrałam prawomocnie, przeprosin nie otrzymałam do dzisiaj. Od ponad dwóch lat rozpoznawana jest kasacja ministra sprawiedliwości przed Sądem Najwyższym.
Była też sprawa karna prowadzona przez Biuro Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
Tak, choć w tej sprawie niewiele się działo. Ostatecznie przed SN prawomocnie nie straciłam immunitetu. Samo postępowanie karne także zostało umorzone – bardzo po cichu. Przykre jest tylko to, że znowu naruszono moje dobra osobiste, publikując dane z postępowania prokuratorskiego.
Umorzono też postępowanie dyscyplinarne. Sędzia Przemysław Radzik, zastępca rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych, trochę czekał z tą decyzją. A sprawę wszczynał sędzia Piotr Schab, sam rzecznik sędziów.
Trochę? Rok i siedem miesięcy. Bez wątpienia jednak w tym czasie prokuratura próbowała różnych dziwnych rzeczy, między innymi wniosła do Sądu Rejonowego w Katowicach o skazanie bez przeprowadzenia rozprawy na posiedzeniu tego mojego pomawiającego Marka B. Sąd w Katowicach nie uwzględnił wniosku prokuratora i zwrócił sprawę. Także klient, który zeznał, że wręczył mi telefon komórkowy, nie został skazany.