Rz: Pani prezes, kieruje pani największą apelacją w kraju. To oznacza szczególne problemy?
Beata Waś: Apelacja warszawska choć obszarowo najmniejsza, ma najwięcej spraw i sędziów. Nasza szczególność polega na tym, że jest to apelacja wielkomiejska. A to oznacza znacznie większą świadomość prawną obywatela, ich aktywność, co przekłada się na liczbę spraw, pism procesowych, w tym środków odwoławczych. Wielkomiejskość wpływa niewątpliwie też na zasobność obywateli, a to z kolei sprawia, że częściej sięgają po pełnomocników. Bogactwo społeczeństwa ma też wpływ na stopień skomplikowania spraw. Kolejna wyjątkowość polega na tym, że sprawy w stolicy są trudne, wielowątkowe i wielotomowe. W sprawach karnych sto tomów to norma. Mamy notoryczny problem z kadrą urzędniczą i asystencką oraz ze specjalistami. Trudno nam np. znaleźć informatyków, bo nasze wynagrodzenia nie są konkurencyjne na rynku.
Czy jest jakiś szczególny rodzaj spraw załatwianych w sądach warszawskich?
Tu wszystko jest szczególne. W apelacji warszawskiej mamy np. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jedyny na całą Polskę. Musimy się też borykać z konsekwencjami ustaw tzw. wpadkowych, np. ustawy dezubekizacyjnej. Pierwsza, z 2010 r., wykreowała 20 tys. spraw, co do nowej ostrożnie mówi się o 40 tys., ale niektórzy twierdzą, że uprawnionych do odwołania będzie ok. 60 tys. osób. Do nas też wpływa ok. 50 proc. wszystkich w Polsce spraw z prawa własności intelektualnej. Pamiętajmy, że większość redakcji gazet ma siedziby w stolicy, co oznacza, że trafia do nas też większość spraw medialnych o ochronę dóbr osobistych. Sądzimy też ogrom spraw, w których stroną jest Skarb Państwa.
Skąd pani wie, co się dzieje np. w najmniejszym sądzie rejonowym w pani okręgu?