Przedawnienie pomogło uniknąć odpowiedzialności

Lekarz kilka lat walczył w sądach dyscyplinarnych o ukaranie adwokata za niestaranne prowadzenie sprawy.

Publikacja: 05.01.2013 09:18

Zarówno u radców, jak i adwokatów funkcję w samorządzie można pełnić tylko przez dwie kadencje.

Zarówno u radców, jak i adwokatów funkcję w samorządzie można pełnić tylko przez dwie kadencje.

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Adwokat z Katowic, który reprezentował lekarza Tadeusza Pasierbińskiego w sprawie o zniesławienie, nie przychodził na rozprawy, w apelacji powołał się na nieistniejących świadków. Lekarz bezskutecznie walczył o ukaranie swojego byłego pełnomocnika w sądzie dyscyplinarnym, sprawa się bowiem przedawniła.

– Jestem rozczarowany sądownictwem dyscyplinarnym – ocenia Tadeusz Pasierbiński.

Jest on lekarzem, w 2001 r. sygnalizował nieprawidłowości w szpitalu, w którym pracował, był bowiem szefem izby lekarskiej i radnym powiatu (organu założycielskiego szpitala). Osoby, których postępowanie opisywał w proteście wysłanym do Śląskiej Okręgowej Izby Lekarskiej, skierowały przeciwko niemu prywatny akt oskarżenia.

Apelacja uzupełniona

– Nie mogłem w mojej miejscowości znaleźć adwokata, który chciałby mnie bronić. Znalazłem – z polecenia – z Katowic. Okazało się, że ten mecenas nie pojawia się na rozprawach, na niektóre przysyłał zastępców. Sądziłem, że jednak czuwa nad sprawą i w mowie końcowej rozprawi się z argumentami moich przeciwników. Jakie było moje zdziwienie, gdy na ostatnim posiedzeniu zjawił się inny adwokat. Był bez togi, wygłosił jakieś trzy zdania – opowiada lekarz.

Pasierbiński przegrał tę sprawę w pierwszej instancji i zwrócił się o pomoc do Fundacji Batorego. Znalazł też innego adwokata, który napisał dla niego w 2005 r. apelację. Dotychczasowy obrońca także wysłał apelację, ale zmieściła się ona na trzech stronach. Dopiero później (kiedy do sądu już wpłynęła apelacja nowego pełnomocnika) dosłał „omyłkowo niezałączoną, brakującą część uzasadnienia apelacji".

Lekarz zwrócił się w 2006 r. do samorządu adwokackiego, by ten ukarał adwokata. W 2008 r. Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Katowicach uznał obwinionego za winnego tego, że w sposób niewłaściwy działał w sprawie, m.in. nie uczestniczył w żadnym terminie rozprawy, na zakończenie postępowania sądowego wysłał zastępcę, który nie znał sprawy i nie potrafił dokonać sensownej oceny dowodów w mowie kończącej, nie składał na czas wniosków dowodowych.

Sąd Najwyższy krytycznie ocenił postępowanie dowodowe organów adwokatury

Istotne jest to, że wysłanie „uzasadnienia do apelacji" nastąpiło w momencie, gdy inny obrońca złożył swą apelację, a „uzupełnienie do apelacji jest po prostu powieleniem pisma i treści zawartej w tej innej apelacji". Zwrócił też uwagę, że adwokat podał w piśmie dane personalne świadków, którzy w tej sprawie nie występowali.

Adwokat odwołał się do Wyższego Sądu Dyscyplinarnego, ten jednak utrzymał orzeczenie w mocy. Prawnik wniósł kasację do Sądu Najwyższego. Ten dopatrzył się w postępowaniu prowadzonym w sądach dyscyplinarnych wielu nieprawidłowości. Wskazał m.in., że katowicki sąd dyscyplinarny nie przeprowadził właściwie postępowania dowodowego. „Sąd dyscyplinarny I instancji poczynił ustalenia faktyczne dotyczące jedynie dwóch spośród czterech zarzuconych obwinionemu zachowań, czyli brak udziału w rozprawach przed sądem i sporządzenie niekompletnej apelacji". Zdaniem SN sąd dyscyplinarny nie wskazał ustaleń wskazujących na to, że zastępca wysłany na termin końcowej rozprawy nie znał sprawy i nie potrafił dokonać oceny dowodów w mowie końcowej oraz że nie składano na czas wniosków dowodowych.

Sprawa do analizy

SN w orzeczeniu zasugerował, że ze względu na zbliżający się termin przedawnienia (wyrok wydał w 2009 r., a sprawa przedawniała się w 2010 r.) Wyższy Sąd Dyscyplinarny mógłby sam rozstrzygnąć o odpowiedzialności za brak udziału w rozprawach czy sporządzenie niepełnej apelacji i tylko w pozostałej części przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia sądowi pierwszej instancji. „Niewątpliwie sprawa ta winna być przedmiotem wnikliwej analizy ze strony odpowiedzialnych za postępowania dyscyplinarne władz korporacji adwokackiej" – pisał SN w uzasadnieniu.

Sądy dyscyplinarne nie zdążyły jednak wydać prawomocnego orzeczenia.

Jacek Ziobrowski, od 2010 r. prezes WSD, ubolewa, że w tej sprawie doszło do przedawnienia.

– Dochowujemy wszelkiej staranności i w pierwszej kolejności rozpoznawane są sprawy zagrożone przedawnieniem. Niestety, nie zawsze to się udaje – wyjaśnia mec. Ziobrowski.

Podkreśla, że do przedawnienia dochodzi w trzech–czterech przypadkach rocznie. WSD rozpatruje w tym okresie ok. 150 spraw.

– Tak jak w postępowaniu przed sądami powszechnymi obwinieni na ogół nie są zainteresowani przyspieszaniem postępowania. Zwolnienie lekarskie, niestawiennictwo świadków i inne „zabiegi" uniemożliwiają szybkie zakończenie sprawy – tłumaczy Ziobrowski. I wskazuje, że samorząd adwokacki przygotowuje projekt zmiany prawa o adwokaturze, by m.in. usprawnić postępowania dyscyplinarne.

Pasierbiński walczył także w sądzie cywilnym o odszkodowanie w związku z działaniami adwokata. Ten właśnie wydał wyrok uznający jego roszczenia.

– Wyrok w tej sprawie został wydany w trybie zaocznym, sprawa nie była więc rozpatrywana merytorycznie – mówi Katarzyna Dworska, która reprezentowała w sądach adwokata z Katowic. Podkreśla także, że jej klient nie uznaje stawianych mu zarzutów za uzasadnione. – Nie doszło do nieprawidłowości w zakresie realizowania obowiązków obrończych – przekonuje.

Sprawą Tadeusza Pasierbińskiego zajmowała się w Fundacji Batorego Anna Wojciechowska-Nowak. – Pomagamy osobom, które mają kłopoty w związku z tym, że sygnalizują nieprawidłowości istotne z punktu widzenia interesu publicznego. Na pana Pasierbińskiego spadło z tego powodu wyjątkowo dużo kłopotów – był odsunięty od dyżurów, miał sprawę dyscyplinarną, wytoczono mu procesy. Większość spraw już powygrywał, część się przedawniła. Musiał jednak walczyć wiele lat, niestaranność adwokata, którego poprosił o pomoc, bardzo skomplikowała mu obronę –mówi Wojciechowska-Nowak.

Adwokat z Katowic, który reprezentował lekarza Tadeusza Pasierbińskiego w sprawie o zniesławienie, nie przychodził na rozprawy, w apelacji powołał się na nieistniejących świadków. Lekarz bezskutecznie walczył o ukaranie swojego byłego pełnomocnika w sądzie dyscyplinarnym, sprawa się bowiem przedawniła.

– Jestem rozczarowany sądownictwem dyscyplinarnym – ocenia Tadeusz Pasierbiński.

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów