Gdy Donaldowi Trumpowi stopniowo udawało się w wakacje wymuszać podpisywanie porozumień w sprawie nowych stawek celnych z najważniejszymi krajami – partnerami handlowymi USA, niespodziankę szykował dla niego amerykański sąd apelacyjny. Wyrok, który zapadł w ostatnich dniach sierpnia, podważył kompetencje prezydenta do samodzielnej zmiany ceł na taką skalę.
Zamiast triumfalnego rozegrania wojny celnej, Trump szykuje się więc na błyskawiczną batalię w Sądzie Najwyższym, by obronić swoje prawo do samodzielnego wyznaczania polityki gospodarczej. Albo – jak mówią krytycy – wprowadzania rządów autorytarnych, na co wskazuje też wyprowadzenie Gwardii Narodowej na ulice amerykańskich miast.
Czytaj więcej
Ten traktat zmieni na długo handel transatlantycki. Europa ma kupić w USA energię wartą 750 mld d...
Co się dzieje w USA? Zaskakująca zmiana w wojnie celnej
W ostatnich dniach sierpnia amerykański Sąd Apelacyjny dla Okręgu Federalnego w Waszyngtonie wydał orzeczenie, że Trump przekroczył swoje uprawnienia, wprowadzając wysokie cła wobec praktycznie wszystkich krajów, bez zgody Kongresu. Wyrok sądu zapadł większością głosów siedem za do czterech przeciwko i podważył legalność działań administracji Donalda Trumpa.
Rozpoczął się sądowy wyścig z czasem. Ekipa Donalda Trumpa ma czas do 14 października, do kiedy sąd apelacyjny zawiesił wykonanie wyroku, co da szansę urzędnikom prezydenta na odwołanie się do Sądu Najwyższego USA.
Jak informują amerykańskie media, w tym CNBC, w środę wieczorem prezydent Donald Trump zwrócił się do Sądu Najwyższego o szybkie rozpatrzenie apelacji, by unieważnić orzeczenie sądu apelacyjnego, który uznał jego cła (oprócz tych na aluminium i stal) za niezgodne z prawem.