– Chciałbym każdemu podwyższyć wynagrodzenia, ale musimy się liczyć z realiami. Strajki i protesty nie mają najmniejszego sensu, nie pomogą – powiedział minister.
W ten sposób odniósł się do zapowiedzianego przez krakowski oddział Stowarzyszenia Sędziów Iustitia zorganizowania jako protestu tzw. dnia bez wokandy. 30 maja sądy miałyby nie rozpatrywać żadnych spraw. – Nic się nie da wystrajkować – mówi minister Zbigniew Ćwiąkalski. Rozbudza natomiast nadzieje na podwyżki w następnym roku. Ma się nimi zająć specjalny zespół.
Ale zespół taki miał już działać. Sędziowie wiele sobie obiecywali po zaplanowanym na 15 stycznia spotkaniu w Krakowie. Tymczasem jest to wyraźne usztywnienie stanowiska ministra. Rzecznik Iustitii, sędzia Waldemar Żurek, stara się łagodzić konflikt. Powiedział „Rz”, że termin 30 maja jest dość odległy, aby nie narażać podsądnych na stratę czasu. Nie można też w tym wypadku w ogóle mówić o strajku. Liczy wciąż, że jeszcze w tym roku sędziowie dostaną podwyżki – z oszczędności budżetowych.
Tyle że między oczekiwaniami sędziów a tym, co zapowiada minister, jest chyba przepaść. Podwyżki, o których mówi Zbigniew Ćwiąkalski, to dla sędziego sądu rejonowego (tych jest najwięcej) około 90 zł (wobec pensji nieco ponad 4 tys. zł), tymczasem sędziowie jeszcze w tym roku chcieliby dostać ekstra 1500 zł miesięcznie.
Także łagodzący ton organizacji sędziowskiej na niewiele może się zdać, gdyż sędziowie indywidualnie zaczynają składać pozwy, rezygnować ze szkolenia aplikantów, i co najważniejsze – odchodzić z zawodu.