Warszawski sąd z Mokotowa ma w pełni zinformatyzowaną biurowość sądową (same akta spraw nie są zdigitalizowane). Prowadzi on elektroniczne księgi wieczyste dla całej Warszawy, a ponadto ma kilka wydziałów cywilnych, karnych i rodzinnych dla południa stolicy.
To duży sąd: w 2010 r. wpłynęło do niego 270 tys. spraw, w tym 90 tys. cywilnych, karnych i rodzinnych i 180 tys. więczystoksięgowych. Zatrudnia prawie 500 pracowników (86 sędziów, 72 referendarzy, 22 asystentów i 300 urzędników). Na dodatek jest położony w trzech odległych budynkach. Dla jego prezes Agnieszki Domańskiej nie jest to problem, właśnie dzięki systemowi informatycznemu (szerzej w rozmowie).
Wyroki zapadają szybciej
Choć sądowi stale przybywa spraw, tempa ich rozpatrywania inne sądy mogą pozazdrościć. Średni czas oczekiwania na pierwszą rozprawę to trzy miesiące w sprawach cywilnych i rodzinnych. Nieco dłuższy jest w sprawach karnych, ale i tak wynosi poniżej roku. Oczekiwanie na wpis w księdze wieczystej, w zależności od wydziału (niektóre mają wciąż tzw. stare sprawy), wynosi od półtora do dwóch i pół miesiąca. Z informatyką interesant spotyka się już od wejścia do sądu. W holu tablica wyświetla aktualnie prowadzone sprawy: sygnatury, godziny, numery sali. Obok biuro obsługi interesanta (i podawcze), a dalej pokój do przeglądania akt.
System ma też wady
Adwokaci, chyba w większości, nie są zachwyceni informatyzacją sądu.
– Nie mówię o sytuacji, gdy psuje się system, a miałam taki przypadek, i nie można było uzyskać żadnej informacji. Nawet gdy system działa, nie jest to dla mnie żadne ułatwienie. O wiele szybciej przeglądałam akta w sekretariacie, którego pracownicy byli bliżej sprawy, niż w nowej sali przeglądania akt – mówi adwokat Beata Sokołowska.