Ministerstwo Sprawiedliwości ma pomysł, by wykorzystać referendarzy do załatwiania spraw o wykroczenia, których z roku na rok jest coraz więcej. W 2011 r. było ich ok. 750 tys., w tym więcej niż połowa dotyczyła wykroczeń drogowych (chodzi głównie o sprawy trafiające do sądów na skutek nieprzyjęcia mandatu lub te, w których jako karę przewidziano tylko grzywnę). Projekt noweli kodeksu wykroczeń i postępowania w tych sprawach jest już gotowy.
Plany intensywniejszego wykorzystania podobają się referendarzom, co potwierdza Maciej Neusser, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Referendarzy Sądowych. Anna Sołowiej z tego stowarzyszenia dodaje, że ci, którzy zamierzają się ubiegać o urząd sędziego, będą mieli szansę sprawdzić się w innych postępowaniach.
– Liczba wykroczeń stale rośnie, wymiar sprawiedliwości musi być na to przygotowany. Nie ma żadnego powodu, aby sprawy mandatowe musiały trafiać na posiedzenia sądu. Powstrzymać ma je przed tym „przedsąd". Rozstrzygając w sprawie, referendarze nie będą ogłaszali wyroków, lecz przesądzali o nakazach zapłaty. Nie będzie więc mowy o wkraczaniu w sferę orzekania i łamaniu konstytucji – uzasadnia projekt Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości.
Co to oznacza np. dla kierowcy, który odmówił przyjęcia mandatu za przekroczenie prędkości albo kwestionuje zdjęcie z fotoradaru? Niezależnie od tego, czy mieszka w Warszawie, Gdańsku czy gdziekolwiek indziej w Polsce, będzie mógł uzyskać nakaz zapłaty mandatu właśnie z e-sądu. Resort nie podjął jeszcze decyzji, gdzie e-sąd dla wykroczeń miałby się mieścić.
Jest jeszcze jeden powód wprowadzenia proponowanych zmian. Niebawem ponad 200 referendarzy, którzy zajmują się dziś tworzeniem wersji elektronicznej ksiąg wieczystych (tzw. ich migracją), zakończy pracę i można by ich było wykorzystać właśnie w e-sądzie do spraw wykroczeń. – Pomysł jest naprawdę ciekawy – ocenia adwokat Mariusz Błaszczyński. Przestrzega jednak autorów przed popełnieniem błędów, do których doszło podczas uruchamiania e-sądu w Lublinie.