Z dzisiejszej uchwały Sądu Najwyższego wynika, że przeniesieni w efekcie tzw. reformy Gowina sędziowie nie muszą czekać na zakończenie postępowań odwoławczych przed Sądem Najwyższym, które nieprędko się skończą. Mogą orzekać (sygn. akt: III CZP 3/13).
SN, przesądzając o skuteczności przesunięcia, zastrzegł, że ta zasada obowiązuje, jeśli nie było innych błędów, możliwych np., gdyby decyzje podjął nieuprawniony podmiot. Chodzi o to, czy mógł je podpisywać wiceminister zamiast ministra.
Tym zagadnieniem zapewne zajmie się Trybunał Konstytucyjny. W maju zwrócił się bowiem do niego z pytaniem skład SN z Izby Pracy. Rozpatrywał pierwsze z ponad 300 odwołań sędziów. Zapytał, czy tryb przenoszenia sędziów jest zgodny z konstytucją.
Warto przypomnieć, że 27 marca 2013 r. TK uznał za konstytucyjne upoważnienie ministra sprawiedliwości do znoszenia i przesuwania granic sądów. Nie rozstrzygnął jednak wszystkich wątpliwości związanych z likwidacją małych sądów.
To samo biurko, inny sąd
Jedną z ważniejszych jest taka, czy prowadzenie spraw przez przeniesionych sędziów nie będzie skutkować nieważnością postępowania i koniecznością jego powtórzenia.
Z tym pytaniem do SN zwrócił się sędzia Wiesław Sługiewic (formalnie SR w Lęborku). Przed reformą pracował w Sądzie Rejonowym w Bytowie. W wyniku przeniesienia z początkiem 2013 r. został sędzią SR w Lęborku, IV Wydziału Cywilnego w Bytowie (zamiejscowego). Orzeka w nim w sprawach, które wpłynęły jeszcze do SR w Bytowie. Pozostaje pytanie, czy robi to zgodnie z prawem w dwóch sprawach ze skarg na czynności komornika, a dokładniej przy odwołaniu od orzeczeń referendarza w sprawie zwolnienia z kosztów i przyznania adwokata. Według kodeksu postępowania cywilnego (art. 398 (23) § 2) odwołanie powinien rozpoznać ten sam sąd, w którym pracuje referendarz. Tymczasem wszyscy sędziowie SR w Bytowie zostali bez ich zgody przeniesieni do formalnie nowego sądu, choć fizycznie nadal orzekają w Bytowie. SR zapytał więc, jaki charakter ma indywidualna decyzja o przeniesieniu sędziego. Jego zdaniem administracyjny, a wtedy byłaby skuteczna od zakończenia procedury odwoławczej. Krótko mówiąc, nadal większość sędziów, czyli ci, którzy odwołali się do SN, nie mogłaby orzekać w nowym sądzie.