Minister sprawiedliwości może od dziś składać kasacje w sprawach karnych. To skutek wchodzącej w życie zmienionej procedury karnej. Ministra jako autora kasacji nie obowiązuje żaden termin do jej wniesienia, a to oznacza, że może ona dotyczyć spraw sprzed wielu, wielu lat. W grę mogą wchodzić ich tysiące.
Ponad dwa tysiące skarg wpływa dziś do Krajowej Rady Sądownictwa, drugie tyle do MS, kolejne do prezesów sądów. Sędziowie krytycznie mówią o nowym uprawnieniu ministra. Z kolei karniści twierdzą, że może mu przysporzyć kłopotów.
Z dala od sądów
Prokurator generalny, Krajowa Rada Sądownictwa, Sąd Najwyższy, Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia – wszyscy krytycznie oceniają nowe uprawnienie ministra. Zgodnie przekonują, że powinien się zająć tworzeniem prawa, a nie wypełnianiem uprawnień procesowych.
– Prawo do wnoszenia kasacji dla ministra, który jest politykiem, może zaszkodzić wymiarowi sprawiedliwości – mówi „Rz" sędzia Krzysztof Pawelczuk. Jego zdaniem minister jako czynny polityk będzie mógł wywierać nacisk na władzę sądowniczą w konkretnych medialnych sprawach.
– Można się spodziewać wielu skarg – uważa sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Iustitia. A skoro tak, to będą musiały pojawić się nowe etaty, delegacje, może nawet wydział, bo w końcu ktoś musi te sprawy ocenić i obywatelowi odpowiedzieć, czy kasacja będzie, czy też nie. – Frustratów mamy wielu w narodzie, większość niesłusznie skazana, a tu pojawia się furtka. Czemu więc z niej nie skorzystać? – pyta.