Powodem ogromnego zainteresowania środową sprawą w Trybunale Konstytucyjnym było nie tyle rozpatrywane zagadnienie prawne, ile fakt, że Trybunał orzekał po raz pierwszy od stwierdzenia niekonstytucyjności tzw. noweli naprawczej autorstwa PiS z 22 grudnia 2015 r. I od razu potwierdził się trybunalski klincz.
Rząd nie uznaje
Nie stawili się bowiem na rozprawie przedstawiciele Sejmu, rządu i prokuratora generalnego. Zbigniew Ziobro wysłał do prezesa Andrzeja Rzeplińskiego pismo, że w związku z wyznaczeniem rozprawy w składzie niezgodnym z ustawą nie może w niej brać udziału. Rząd nie uznaje wyroku w sprawie noweli naprawczej i go nie opublikował, powinno więc orzekać co najmniej 13 sędziów, a było 11. Poza tym TK naruszył nowy termin na wyznaczanie rozpraw. Z tego powodu prokurator generalny nie może uczestniczyć w rozprawie, bo mogłoby to być odebrane jako akceptacja działań sprzecznych z poprawioną ustawą o TK. Pismo zawierało jakby ostrzeżenie, że jakiekolwiek próby działania TK poza konstytucyjnym i ustawowym reżimem nie zyskają legitymizacji prokuratora generalnego, a „mogą jedynie stać się przedmiotem podjętej przez niego kontroli przestrzegania prawa".
W podobnym duchu mówił w (jedynym) zdaniu odrębnym sędzia TK Piotr Pszczółkowski (powołany przez PiS):
– Moim głosem chcę zaznaczyć, że Trybunał nie przestrzega powszechnie obowiązującego w Polsce prawa i konstytucji, na co zwracałem uwagę prezesowi Rzeplińskiemu. Można mnie przegłosować, ale nie można przekonać do nieposzanowania obowiązującego w Polsce prawa.
Sam spór dotyczył art. 420 § 2 zdanie 2 kodeksu wyborczego w zakresie, w jakim powierza komisarzowi wyborczemu wydanie postanowienia o podziale gminy na okręgi wyborcze, które zatwierdza PKW i od czego nie przysługuje odwołanie. Trybunał uznał, że brak odwołania narusza prawo do sądu (art. 45 ust. 1 w zw. z art. 77 ust. 2 konstytucji).