Wynik wydaje się przesądzony: ustawa zostanie uchwalona i prawie na pewno nie będzie weta Andrzeja Dudy.
Wątpliwości co do ewentualnych zastrzeżeń prezydenta po około 30 poprawkach PiS rozwiał w Sejmie wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha. Oświadczył, że projekty są zgodne z konstytucją, oczekiwane i potrzebne, i nie są zamachem na niezawisłość sędziowską. Są za to realizacją wyborczej zapowiedzi prezydenta o reformie wymiaru sprawiedliwości.
To w szczególności wprowadzenie do SN ławników – teraz ich tam nie ma – oraz skargi nadzwyczajnej na rażąco niesprawiedliwe wyroki. Obok sędziów będą tam orzekać ławnicy, tak jak w izbie dyscyplinarnej – trzecim kluczowym elementem reformy SN.
Co się zmienia
Oprócz udrożnienia dyscyplinarek, weryfikacji niesprawiedliwych wyroków z ostatnich 20 lat i dopuszczenia do orzekania w tych sprawach ławników (wybrać ma ich Senat) SN czeka przetasowanie kadrowe. Na skutek obniżenia wieku przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku z 70 do 65 lat ponad 30 sędziów może odejść, chyba że zwrócą się do prezydenta, a on im przedłuży czas orzekania. Prócz tego ma się zwiększyć liczba sędziów SN do co najmniej 120, co oznacza kolejny napływ nowych prawników. W okresie przejściowym minister sprawiedliwości będzie mógł delegować do SN sędziów z sądów powszechnych. Muszą mieć co najmniej 10-letni staż sędziowski.
– Zmiany w składzie SN znaczą, że w tej tzw. reformie, podobnie jak w reformie Trybunału Konstytucyjnego, chodzi wyłącznie o wymianę kadr – mówiła w Sejmie Małgorzata Gersdorf, pierwsza prezes Sądu Najwyższego.