Jaka była filozofia działania resortu podczas polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej?
Sprawując ją kierowaliśmy się przede wszystkim pewnym harmonogramem i planem prac, który założyliśmy w czasie przygotowań do prezydencji. Instytucje unijne kierują się głównie systematycznością i uporządkowaniem prac. Stąd pewna niezbieżność niektórych oczekiwań krajowych w porównaniu z działaniami, które realizowaliśmy na szczeblu europejskim. Dodam, że przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, w niektórych obszarach jest ograniczeniem, bo jako kraj prowadzący obrady mamy prawo wnosić nasze punkty, ale nie możemy żadnej ze stron, takie są zasady polityki europejskiej, jasno popierać lub negować. Pomimo tego uzyskaliśmy szereg rozwiązań, których oczekiwali polscy rolnicy, a które były też efektem dyskusji politycznej w Polsce.
O jakich rozwiązaniach mówimy?
To przede wszystkim pakiet uproszczeń dla rolników, aby z jednej strony zmniejszyć koszty i obciążenia administracyjne, ułatwić im wnioskowanie o środki ze Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), zmniejszyć obciążenie kontrolami. Chodzi o to, aby te działania dawały większą elastyczność na poziomie krajowym, chociażby w ramach planów strategicznych dla WPR.
Drugie działanie dotyczyło złagodzenia Europejskiego Zielonego Ładu. Choć niektórzy nie dawali szans tak dużym zmianom w tym zakresie, to jednak w czasie prezydencji zostały one w pewien sposób sfinalizowane np. wyłączenie ugorowania 4% gruntów ornych, czy szereg innych ułatwień, aby Europejski Zielony Ład, który jest korzystny dla wielu sektorów gospodarki, nie obciążał wyłącznie rolnictwa.