Pipilotti Rist wizualizuje wspomnienia w londyńskiej Hayward Gallery

Szalona Szwajcarka Pipilotti Rist podbija Londyn monograficzną wystawą w Hayward Galler - pisze Monika Małkowska z Londynu

Publikacja: 28.12.2011 11:46

Pipilotti Rist „Eyball massage", monografia, Londyn, Hayward Gallery, Southbank Centre

Pipilotti Rist „Eyball massage", monografia, Londyn, Hayward Gallery, Southbank Centre

Foto: materiały prasowe

Nie każdemu dane jest wystawiać w galerii Hayward. To super renoma plus super lokalizacja. Tamiza płynie tuż-tuż, przecięta szpanerskim Waterloo Bridge, obok kręci się diabelski młyn, handlarze oferują atrakcyjną tandetę, a wokół tych ludycznych atrakcji na południowym nadbrzeżu Londynu kwitnie wysoka sztuka.

Tamże króluje do 8 stycznia Pipilotti Rist, szwajcarsko-międzynarodowa artystka, mistrzyni wideoinstalacji i pozawizualnych, muzyczno-parateatralnych sposobów narracji. Z postawy – anarchistka, z ducha – romantyczka, co się bynajmniej nie wyklucza. Jej najnowszy show nosi tytuł „Eyball masage". Masaż gałki ocznej? Można tak przetłumaczyć. Według mnie, masaż wyobraźni.

Z błogosławieństwem królowej

Hayward Gallery to beton. Brutalistyczna architektura lat 60., przypominająca dawne doki albo jeszcze starsze jaskinie wydłubane w tufie, z knajpą o adekwatnej nazwie „Concrete" (bekon). Otworzyła ją z pompą królowa Elżbieta w 1968 roku. Od tej pory galeria, pomazaniec i sukcesor młodzieżowej wiosny, stała się ważnym przyczółkiem walki z hipokryzją. Także z zakłamaniem artystycznym. Dowodem – każda tu otwarta wystawa.

Pipilotti Rist, światowa liga, rocznik 1962, w istocie Elisabeth Charlotte (ksywka od Pippi Longstockin, bohaterki powieści Astrid Lindgren), już od młodości cierpiała na niedobory metafizyki w swym cudnym, zasobnym i poprawnym domu w Sankt Gallen. Opowiada o tym przy okazji londyńskiej, autobiograficznej wystawy. Zresztą, każda publiczna prezentacja Pippi ma charakter szczerego wyznania aż po granice ekshibicjonizmu.

Czy jest ktoś, kto pamięta jej wystąpienie w Warszawie, na Zamku Ujazdowskim siedem lat temu ? (Sprawiła to niezrównana kuratorka Milada Ślizińska). Już wtedy Pippi artystycznie szczytowała, o czym przekonywałam się z każdym rokiem, przy różnych okazjach, jako na przykład weneckie biennale czy documenta w Kasel. W ubiegłym roku spotkałam jej zminiaturowane wydanie w najszacowniejszym muzeum w Zurichu: w sali z holenderskimi XVIII pejzażystami wmontowano jej wideo w... podłogę. Stamtąd, spod dywanu, maleńka myszka o fizjonomii Pippi wołała do nas z mini-ekranu „hej, tu jestem, zobacz mnie, zauważ". Najpierw szok, potem śmiech. Brawo dla Szwajcarów! Zdobyli się na luz.

Spod zasłony bielizny

W Hayward vis a vis wejścia natykam się na kandelabr typu pająk. Rzuca przytłumione światło dzięki dziesiątkom par majtek, imitującym grand abażur. Żart, greps, a także motyw przewodni. Ona się przed nami obnaża. Wracamy do dzieciństwa Elisabeth Charlotte, po którym osobiście nas oprowadza. Ze szczegółami, pokazanymi na i w makiecie jej rodzinnego domu. Modernistyczny cathalogue-house, z szablonowym stoliczkiem w ogrodzie, z leżakiem i psem, i kotem, i okolicznościowymi fetami z rodzinnym śpiewem, gaszeniem świeczek na torcie... To widać na mini-ekranach, wmontowanych w wewnętrzne ścianki modelu domu. Z kolei na murach galerii, służących za ekrany dla maksi-wideo, autorka opowiada o drodze, jaką doszła do sztuki.  Że nie mogła żyć, dusiła się bez czegoś, czego jeszcze sobie nie uświadamiała. Bez twórczości.

Znalazła ją, wyzwoliła się z kanonów mieszczańskiej „dostatniej" wegetacji. Teraz wszystko widzi przez pryzmat tego doświadczenia. Jej każdy szpargał,  „każdy kwiatek powie wiersze" – choćby nawet konewka.

Jest taka półka w galerii, na niej – uschłe badyle w byle jakim naczynku, na pierwszym planie - zielona plastikowa konewka. W niej ukryty miniprojektor, rzutujący obraz na badziewny wazonik. Bo marzyć można wszędzie, nawet tam, gdzie innym brak warunków.

Rist pozornie reprezentuje antyromantyczną postawę, lecz w zasadzie jest dzieckiem rewolucji 1968 roku, rewolucji miłości, równości, seksu. Postromantyzm w wydaniu tej Szwajcarki przybrał postać  sennego totalitaryzmu. Zdaje się, wizje nawiedzają ją w każdym miejscu. Choćby w banalnie umeblowanym studio, w living roomie, w szopie. Dzieli się tymi wizualizacjami z widzami za pośrednictwem wideo.

Wejście w oko

W Hayward najfajniejszy jest namiot z lustrzanymi ścianami. Leżę na materacach, jak inni. Patrzę na oko Pippi; na to, co ma pod powiekami. Przymykam własne, ale zerkam w bok, za siebie. A tam to samo. Oko Rist w zwierciadlanym odbiciu, zwielokrotnione. Nie da rady, znalazłam się w jej świecie, w jej jaźni. Uwiodła mnie. A gdybym zapomniała, przy wyjściu jej miniaturka dopomina się projekcją spod podłogi „tu jestem, zauważ mnie!" Jakże by nie! Robi się, madame Pippi.

Pipilotti Rist „Eyball massage", monografia, Londyn, Hayward Gallery, Southbank Centre

Nie każdemu dane jest wystawiać w galerii Hayward. To super renoma plus super lokalizacja. Tamiza płynie tuż-tuż, przecięta szpanerskim Waterloo Bridge, obok kręci się diabelski młyn, handlarze oferują atrakcyjną tandetę, a wokół tych ludycznych atrakcji na południowym nadbrzeżu Londynu kwitnie wysoka sztuka.

Tamże króluje do 8 stycznia Pipilotti Rist, szwajcarsko-międzynarodowa artystka, mistrzyni wideoinstalacji i pozawizualnych, muzyczno-parateatralnych sposobów narracji. Z postawy – anarchistka, z ducha – romantyczka, co się bynajmniej nie wyklucza. Jej najnowszy show nosi tytuł „Eyball masage". Masaż gałki ocznej? Można tak przetłumaczyć. Według mnie, masaż wyobraźni.

Pozostało 86% artykułu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Sztuka
Omenaa Mensah i polskie artystki tworzą nowy rozdział Biennale na Malcie
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Rzeźba
Rzeźby, które przeczą prawom grawitacji. Wystawa w Centrum Olimpijskim PKOl