Rz: Z ramienia adwokatury współtworzyła pani państwowy fundusz, który miał wspierać pokrzywdzonych przestępstwem. Dziś, połączony z osobnym funduszem dla wsparcia skazanych po odbyciu kary, nazywa się Fundusz Sprawiedliwości i – jak się okazuje – za jego pieniądze Polska kupiła Pegasusa dla CBA, a resort sprawiedliwości przekonuje, że wszystko jest legalne i w porządku. Co pani o tym myśli?
Raczej byłam obecna przy tworzeniu. Bo to była koncepcja i realizacja ministra Kwiatkowskiego. Przedtem nawiązki były zasądzane na rzecz organizacji społecznej, którą wybierał sąd w konkretnej sprawie. Brakowało jednak kontroli nad tymi organizacjami i sposobem wydawania przez nie środków. Fundusz miał stać się niejako pośrednikiem między sprawcą a organizacją pomocową, a wydatkowanie dotacji podlegało kontroli Funduszu na podstawie ustawy o finansach publicznych. A wracając do pytania: Słysząc te wypowiedzi wiceministra Michała Wosia, ciśnienie mi się podniosło. Myślę, że wypaczono ideę Funduszu i w ogóle wspierania pokrzywdzonych przestępstwem, zapobiegania wtórnej wiktymizacji i powrotowi do przestępstwa. Świadczy o tym historia zmian w przepisach, nacelowana na taki właśnie efekt.