Remont albo likwidacja
Według Soroczyńskiego, to m.in. efekt problemów części branż, które borykają się zarówno ze spadkiem popytu, jak też ze wzrostem kosztów działalności. I to nie tylko ze wzrostem kosztów pracowniczych w tym 8,5-proc. podwyżki w tym roku płacy minimalnej, ale też rosnących obciążeń związanych z opłatami środowiskowymi, w tym klimatycznymi. Zdaniem głównego ekonomisty KIG, w tej sytuacji część globalnych firm, po przeliczeniu kosztów rezygnuje z produkcji w Europie, a skutkiem tych decyzji była fala widoczna od zeszłego roku fala zwolnień grupowych w przemyśle.
Piotr Kuron, dyrektor w firmie LHH, która specjalizuje się w usługach outplacementu, czyli wsparcia dla zwalnianych pracowników, przypomina, że wiele zakładów produkcyjnych wybudowanych w czasach gospodarki wolnorynkowej ma obecnie 20-25 lat. To zaś oznacza, że dla utrzymania efektywności wymagają olbrzymich nakładów inwestycyjnych. W obecnych warunkach skłania to część inwestorów do zamknięcia mniej rentownych fabryk, co zrobił np. potentat AGD, firma Beko, zamykając zakłady w Łodzi i we Wrocławiu.
Co podbija płace w gospodarce?
Oznacza to poważną restrukturyzację gospodarki, co przyspiesza dodatkowo wzrost płac. Jak wyjaśnia Piotr Soroczyński, firmy, szukając oszczędności, likwidują mniej wydajne i nie tak potrzebne pomocnicze miejsca pracy, które w obecnych warunkach stały się zbyt kosztowne. W rezultacie w polskiej gospodarce ma miejsce proces, który już wcześniej przechodziły kraje zachodnie: mniej wydajna praca zanika (przejmowana też przez roboty i automaty), a z kolei pojawiają się nowe miejsca pracy – lepiej opłacane, ale wymagające wyższych kompetencji.
Zdaniem eksperta KIG, ta zmiana jest jednym z powodów wciąż szybkiego wzrostu średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw pomimo nie najlepszej koniunktury w gospodarce i malejącego popytu na pracowników. Piotr Soroczyński zwraca uwagę na niepokojące dane z urzędów pracy – nie tyle jednak na lekki wzrost bezrobocia rejestrowanego w czerwcu, ile na silny spadek liczby ofert w urzędach pracy. W czerwcu zgłoszono ich tam zaledwie 32,9 tys. – ponad trzykrotnie mniej niż rok wcześniej (98,2 tys.). Jak dowodzą dane GUS, od 2010 r. nie było miesiąca z tak małą liczbą ofert pracy zgłoszonych do urzędów, gdzie z kolei w ciągu pierwszego półrocza tego roku zarejestrowano 220,5 tys. osób zwolnionych z przyczyn dotyczących zakładów pracy, o ponad 20 tys. więcej niż rok wcześniej.