Lider Partii Pracy ma spotkać się z Konfederacją Przemysłu Brytyjskiego. To ważne spotkanie w sytuacji, w której labourzyści prowadzą w sondażach i zapowiada się na to, że po następnych wyborach przejmą władzę. W sondażach Partia Pracy ma nawet ponad 20 punktów procentowych przewagi nad rządzącą Partią Konserwatywną i nie zapowiada się na razie, by nawet przed maksymalnie dwa lata pozostałe do wyborów coś się zmieniło. Z tego, co wiadomo, podczas konferencji w Birmingham szef Partii Pracy chce uświadomić przedsiębiorców, że „czasy, w których niskie płace i tania siła robocza są częścią brytyjskiej drogi wzrostu, muszą się skończyć”.

Stramer ma tu pragmatyczny cel na widoku. On i Partia Pracy chcą „pomóc brytyjskiej gospodarce w uwolnieniu się od uzależnienia od imigracji”. Przy labourzyści nie chcą ignorować zapotrzebowania na imigrantów, po prostu chcą skończyć z tym, że brytyjscy przedsiębiorcy polegają na tanich pracownikach z zagranicy. Jak bardzo to krótkoterminowa strategia udowodniły bowiem sytuacja po brexicie nałożona na pandemiczne ograniczenia w przepływie osób.

Czytaj więcej

Huśtawka na rynku pracy. Wzrost wynagrodzeń wyraźnie wyhamował

- Kiedy patrzymy na naszą gospodarkę jako całość, może się nam wydawać, że wygodniej jest nam zatrudniać ludzi do pracy na niskopłatnych, niepewnych umowach, czasem wyzyskiwać – ma mówić Stramer zgodnie z dokumentem, do którego dotarł „The Guardian”.

Szef Partii Pracy uważa, że Wielka Brytania nie może konkurować na rynkach w ten sposób. Jego zdaniem nie służy to ludziom pracy ani rozwojowi. Przy tym zamierza bronić praw migrantów, zdając sobie sprawę, że migracje to część brytyjskiej historii. Nie oznacza to jednak, że Wielka Brytania pod rządami Labour Party wróci do swobody przepływu osób, jaka była w czasach członkostwa Zjednoczonego Królestwa w Unii Europejskiej. Na pewno jednak, jeżeli labourzyści przejmą władzę, zamierzają się oni przyjrzeć obecnemu systemowi, który doprowadził do stagnacji płac, złych warunków pracy i niedoborów siły roboczej.