- Byłam u szczytu kariery, dobrze zarabiałam, a teraz zaczynam od zera — stwierdza Elena Nunez-Arenas, jedna z tysięcy Europejczyków z krajów strefy euro nękanych kryzysem, którzy przenoszą się za pracą do Niemiec.
Ta 44-letnia mieszkanka Madrytu jest doświadczonym prawnikiem, skorzystała z okazji zaczęcia nowej kariery we Frankfurcie. — W listopadzie — grudniu moja sytuacja stała się tak trudna w Hiszpanii, że postawiłam wyjechać — mówi ze smutnym uśmiechem — Mam kuzyna, który mieszka we Frankfurcie od lat i stale mówił mi, że tu znajdę pracę.
Hiszpanka wpadła jednak w pułapkę nadmiernych kwalifikacji. Nie może pracować w Niemczech w swoim zawodzie bez zdania bardzo trudnego egzaminu ze znajomości niemieckich przepisów prawnych, bo nie zna dobrze niemieckiego. Oszczędności kobiety szybko topnieją, a perspektywa mini-pracy w jednej z restauracji na lotnisku we Frankfurcie, za 8 euro za godzinę, nie jest tym o czym marzyła. — W tym systemie pracy nie mogę dokształcać się, bo muszę być gotowa do pracy na każdej zmianie. A za takie pieniądze mogłabym robić to samo w Hiszpanii — żali się.
Nunez-Arenas jest jedną z niemal 17 tys. osób, które przybyły w ubiegłym roku do Niemiec z krajów południa Europy: Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Grecji, nękanych długiem.
Według danych urzędu statystycznego Destatis, liczba nowych przybyszów z tych krajów wzrosła w 2011 r. o 1,7 proc. rok do roku, przy czym z samej Grecji tylko 7 tysięcy. Nie tylko Grecy szukają nowego życia w Niemczech. Kraj ten lepiej od innych wytrzymał kryzys, bezrobocie maleje, więc stał się Eldoradem dla szukających pracy.